Czytasz=komentujesz
----------------------------------------------
Rozdział dedykuję @Charlotta037 :)
----------------------------------------------
Rozdział dedykuję @Charlotta037 :)
Minęły dwa dni. Odłączono mnie od respiratora, przez co mogę swobodnie oddychać, a co najważniejsze rozmawiać. Dzisiaj obudziłam się dosyć wcześnie. Od momentu, kiedy otworzyłam oczy, cieszyłam się jak głupia. Obawa, że znowu zapadnę w śpiączkę nadal trwała. Spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po 6:00. Westchnęłam ciężko. Lekarz dyżurny lub pielęgniarka przyjdzie dopiero o 7:00, więc będę musiała się jeszcze nudzić około godziny. Chciałam wstać z łóżka, podejść do okna, ale kroplówka i straszne osłabienie uniemożliwiało mi to. Byłam bezsilna. Ledwie zdołałam wyciągnąć rękę do szafki obok łóżka, na której leżała jakaś gazeta. Zaczęłam czytać jakieś nudne artykuły i przeglądać program telewizyjny. To takie interesujące...
Punktualnie o 7:00 do sali weszła pielęgniarka. Wyglądała na niezbyt miłą, ale pozory mylą. Miała około 41 lat. Poprawiła kroplówkę i podała mi jakieś tabletki-witaminy.
- Ja się czujesz? - zapytała i spoglądnęła na moją twarz, przesyłając mi delikatny uśmiech. - A jak by się pani czuła, gdyby spała pani pięć lat, dowiedziała się o śmierci ojca i nie wiedziała nic o bożym świecie? -wymamrotałam cicho, pod nosem. Chyba nie było to miłe, bo pielęgniarka posmutniała. Baa, napewno nie było miłe. -Przepraszam... - dodałam po chwili.
- Nic się nie stało. To ja zadałam głupie pytanie - wytłumaczyła.
- Przyszła może już moja mama? - zrobiłam pytającą minę. Kobieta pokręciła przecząco głową.
- A potrzebujesz czegoś? - zainteresowała się.
- Nie - burknęłam.
Po kilku minutach pielęgniarka opuściła moją salę. Znowu zostałam sama. Ułożyłam się wygodnie w szpitalnym łóżku i zamknęłam oczy.
Punktualnie o 7:00 do sali weszła pielęgniarka. Wyglądała na niezbyt miłą, ale pozory mylą. Miała około 41 lat. Poprawiła kroplówkę i podała mi jakieś tabletki-witaminy.
- Ja się czujesz? - zapytała i spoglądnęła na moją twarz, przesyłając mi delikatny uśmiech. - A jak by się pani czuła, gdyby spała pani pięć lat, dowiedziała się o śmierci ojca i nie wiedziała nic o bożym świecie? -wymamrotałam cicho, pod nosem. Chyba nie było to miłe, bo pielęgniarka posmutniała. Baa, napewno nie było miłe. -Przepraszam... - dodałam po chwili.
- Nic się nie stało. To ja zadałam głupie pytanie - wytłumaczyła.
- Przyszła może już moja mama? - zrobiłam pytającą minę. Kobieta pokręciła przecząco głową.
- A potrzebujesz czegoś? - zainteresowała się.
- Nie - burknęłam.
Po kilku minutach pielęgniarka opuściła moją salę. Znowu zostałam sama. Ułożyłam się wygodnie w szpitalnym łóżku i zamknęłam oczy.
Szłam jakimś białym korytarzem. Na ścianach wisiały zdjęcia z mojego dzieciństwa, na których widniałam ja wraz z moimi rodzicami. Rozglądałam się wkoło i pochłaniałam wzrokiem każdy centymetr obrazków. Wszystkie wspaniałe wspomnienia powróciły. Nagle usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Przestraszyłam się, bo myślałam, że jestem tu sama. Nerwowo rozejrzałam się po wąskim pomieszczeniu. Na końcu korytarza ujrzałam postać mojego ojca. Ruszyłam biegiem w jego stronę.
- Tata? - wydobył się z moich ust głos z nutką niedowierzania. Momentalnie w moich oczach zgromadziły się łzy.
- Tak, kochanie - odparł z uśmiechem. - W końcu się obudziłaś.
- Wolałabym nie - spuściłam wzrok w śnieżnobiałą podłogę.
- Nie mów tak. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś nie wróciła do świata żywych - westchnął ciężko i otarł samotną łzę spływającą po policzku. Pierwszy raz widzę, żeby mój ojciec płakał.
- Ale ty...
- Ćsiii... - przerwał mi. - Kocham cię Allie i zawsze będę przy tobie...tutaj... - wskazał dłonią na swoje serce.
- Tato... - jęknęłam smutno.
- Pamiętaj - chciałam go przytulić, zrobić cokolwiek, aby go zatrzymać, ale jego postać oddalała się, aż w końcu całkowicie zniknęła z mojego widoku. Zaczęłam szlochać, krzyczeć, ale nic to nie dało. To było pożegnanie.
- Tata? - wydobył się z moich ust głos z nutką niedowierzania. Momentalnie w moich oczach zgromadziły się łzy.
- Tak, kochanie - odparł z uśmiechem. - W końcu się obudziłaś.
- Wolałabym nie - spuściłam wzrok w śnieżnobiałą podłogę.
- Nie mów tak. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś nie wróciła do świata żywych - westchnął ciężko i otarł samotną łzę spływającą po policzku. Pierwszy raz widzę, żeby mój ojciec płakał.
- Ale ty...
- Ćsiii... - przerwał mi. - Kocham cię Allie i zawsze będę przy tobie...tutaj... - wskazał dłonią na swoje serce.
- Tato... - jęknęłam smutno.
- Pamiętaj - chciałam go przytulić, zrobić cokolwiek, aby go zatrzymać, ale jego postać oddalała się, aż w końcu całkowicie zniknęła z mojego widoku. Zaczęłam szlochać, krzyczeć, ale nic to nie dało. To było pożegnanie.
Obudziłam się z płaczem. Poczułam, że ktoś mnie przytula. Na początku myślałam, że to tata, ale to nie możliwe. To była mama. Nadal płakałam. Ten sen był taki realistyczny. Miałam tatę na wyciągnięcie ręki, a on tak nagle zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Był tak blisko, a jednak daleko.
- No już, spokojnie - mówiła rodzicielka, masując mnie po plecach. Powoli się wyciszałam. - Coś ci się przyśniło?
- Tata - wydukałam przez łzy. Znowu wybuchnęłam głośnym płaczem, przypominając sobie ten sen. - Mamo, ja już go nigdy nie zobaczę... - szlochałam.
- Ćsiii, spokojnie - uciszała mnie. Oderwałam się od niej i wytarłam wierzchem dłoni mokre policzki. Mama podała mi paczkę chusteczek. Wyjęłam jedną i wytarłam w nią mokre dłonie. - Już dobrze? - spytała zmartwiona. Skinęłam twierdząco głową, pociągając cicho nosem.
Rozmawiałam z mamusią o jakiś błahych rzeczach, leżąc bezwładnie na łóżku. Byłam bardzo osłabiona, ponieważ dostałam jakieś leki. Mogłabym usnąć, ale nie chciałam, w obawie, że znowu przyśni mi się jakiś sen. Leżałam wytrwale, wpatrując się w sufit tępym wzrokiem. Myślałam o tacie. Zastanawiałam się, gdzie on teraz jest i czy dobrze się tam czuje. Czy w ogóle po śmierci można czuć się dobrze? Jest tam gdzieś sam, bez nas - beze mnie i bez mamy. Zawsze powtarzał, że jesteśmy dla niego najważniejsze i gdyby nas stracił, nie dałby sobie rady. A teraz my zostałyśmy same i my nie damy sobie rady bez niego.
- Ja już będę musiała iść do pracy - zakomunikowała moja mama. Przytaknęłam tylko lekko głową. Ta wstała z krzesełka, podeszła do mnie i dała mi całusa w czoło. - Pa - rzuciła i opuściła pomieszczenie, machając dłonią na pożegnanie. Nie wykonałam żadnego gestu, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły ani humoru.
Nadal wylegiwałam się pod ciepłą kołdrą. Głowa mnie bolała od tych wszystkich myśli. Co chwilę zaglądała do mnie jakaś pielęgniarka albo lekarz. Wciskali mi na siłę ohydne tabletki, poprawiali lub zmieniali kroplówkę i po prostu sprawdzali jak się czuję. Nagle do sali wparowała jakaś dziewczyna w piżamie i w szlafroku. Chyba to pacjentka tego szpitala, albo jakaś psychopatka, która paraduje po ulicach w stroju nocnym. Trzasnęła drzwiami i oparła się o nie. Zachowywała się jakby przed kimś uciekała. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią krzywo.
- Mogę się tutaj zatrzymać na chwilę? - spytała zdyszana. Skinęłam niechętnie głową. Po chwili dziewczyna podeszła bliżej mnie i usiadła na krześle, na którym nie tak dawno, siedziała moja mama. - Susann - przedstawiła się, wyciągając dłoń w moją stronę. Zignorowałam to, co było trochę niegrzeczne. Jednak dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła. - Czemu leżysz w szpitalu? - zadała pytanie. Spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem, na co na jej twarzy wymalował się znak zapytania.
- Nie ważne - odparłam oschle, bez jakichkolwiek uczuć. Przekręciłam głowę tak, aby nie patrzeć na nastolatkę.
- Nie chcesz, to nie mów - wzruszyła ramionami. - Ja miałam uraz czaszki. Spadłam ze schodów, bo biegłam, aby otworzyć drzwi mojemu chłopakowi - zaśmiała się. Ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. - A teraz uciekam przed pielęgniarką, bo wciska mi jakieś witaminy - paplała jak nakręcona. - A ty co taka smutna? - trzepnęła mnie w ramię. Wkurzyłam się. Odwróciłam się w jej stronę.
- Możesz stąd iść?! - krzyknęłam. - Nie mam humory na jakieś głupie rozmowy. Idź stąd! - wskazałam na drzwi.
- Okej, okej - uniosła ręce w obronnym geście. - Pójdę do kogoś innego, może będzie miał lepszy humor niż ty - parsknęła i skierowała się w stronę drzwi. Zacisnęłam mocno pięści, aż zbielały mi knykcie. Susann wyszła na zewnątrz.
Ta dziewucha jeszcze bardziej pogorszyła moje samopoczucie, które i tak już było okropne. Chciało mi się płakać, albo rzucić czymś aby wyładować emocje. Jednak na nic nie miałam siły. Czuję się fatalnie. Może lepiej byłoby, gdybym umarła...
- Hej! - do sali wbiegła roześmiana Alex. Uśmiechnęłam się na siłę do przyjaciółki, ale ta poznała, że coś jest nie tak. - Co jest? - spytała, siadając na krześle i opierając się na łokciach.
- Śnił mi się tata... - westchnęłam ciężko, powstrzymując łzy. - Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że już go nigdy nie zobaczę.
- Tylko nie płacz... - zakazała mi "siostrzyczka". Podeszła do łóżka, usiadła na brzegu i mocno mnie przytuliła. - Bo i ja będę płakać - dokończyła. Po chwili wypuściła moje drobne ciało z mocnego uścisku i z powrotem usadowiła się na niezbyt wygodnym krześle.
- Chciałabym być już zdrowa - jęknęłam, próbując podnieść się do pozycji siedzącej. Oparłam dłonie na łóżku, w okolicach pleców i mocno podciągnęłam się do góry.- Niedługo będziesz - Alex uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Kiedy? - głos mi zadrżał.
- Nie wiem. Miesiąc, może dwa - odparła, rozglądając się po pomieszczeniu. Znowu westchnęłam.
- Mogłabyś podać mi telefon? - wskazałam głową na urządzenie, leżące na białej szafce nocnej, stojącej obok mojego łóżka. Nastolatka szybko chwyciła w dłoń komórkę i podała mi ją. - Dzięki - szepnęłam, przesyłając jej wdzięczny uśmiech.
Rozmawiałam z Alex o wszystkim i o niczym, grając w jakąś grę na telefonie. Przekazała mi kolejną dawkę faktów, które wydarzyły się w ciągu pięciu lat mojego snu. Tak dużo mnie ominęło...
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez, niezasunięte roletami, okna. Chciałam przykryć twarz poduszką, tak jak robiłam to przed wypadkiem, ale brak sił i kabelki od aparatury znacznie mi to uniemożliwiały. Jęknęłam niezadowolona i otworzyłam powoli oczy. Od razu tego pożałowałam. Z powrotem przymknęłam powieki i przewróciłam się na prawy bok, tak, że światło słoneczne nie miało możliwości dotrzeć do moich tęczówek. Od razu lepiej. Ziewnęłam przeciągle i przetarłam zmęczone oczy piąstkami. Sięgnęłam dłonią do szafki nocnej. Po omacku szukałam telefonu. W końcu natrafiłam na upragnione urządzenie. Chwyciłam je w dłoń i zwinnie przejechałam palcem po dotykowym ekranie, tym samym odblokowując komórkę. Przy okazji zerknęłam na zegarek - 9:43. Tak długo spałam? Dziwne. Raczej jestem rannym ptaszkiem.
W tym momencie drzwi od sali otworzyły się. Do pomieszczenia wkroczył lekarz z okularami na nosie i jakimiś papierami. Przywitał się ze mną i zaczął coś bazgrać na swoich kartkach.
- Mógłby pan zasunąć rolety? - spytałam grzecznie.
- Oczywiście - uśmiechnął się i wykonał czynność. Skinęłam głową w geście wdzięczności i w końcu mogłam normalnie ułożyć się w łóżku, bez obawy, że coś będzie mnie oślepiać.
- Jak się czujesz? - zadał pytanie, podchodząc do mnie. Wyjął z kieszeni białego fartucha małą latareczkę i poświecił mi po oczach, w celu zbadania tęczówek.
- Bywało lepiej - westchnęłam ciężko, szybko mrugając. A jednak coś mnie poraziło... I nie było to słońce.
Porozmawiałam z lekarzem jeszcze chwilę o moim samopoczuciu. Jednak musiał on iść dalej, do innych pacjentów. Rzuciłam krótkie "do zobaczenia" i wróciłam do dalszego wykonywania mojej czynności, czyli grania w jakąś banalną gierkę na telefonie komórkowym.
Nagle poczułam, że coś pulsuje mi w głowie. Ból nasilał się coraz bardziej z sekundy na sekundę. Masowałam czoło, myśląc, że to coś pomoże, jednak byłam w błędzie. Bolało coraz bardziej i bardziej. Nie dało się już wytrzymać. Nie wiedziałam, co się dzieje. Byłam spanikowana i bezradna. Pierwsza słona łza spłynęła po moim policzku. Może to tylko chwilowe. Starałam się przeczekać ten atak, ale nie dałam rady. Ból był okropny, nie do wytrzymania. Zaczęłam wołać, krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. Nikt nie przychodził z pomocą. Wrzeszczałam, ile tylko miałam sił. W końcu do sali wbiegła pielęgniarka, a zaraz za nią lekarz...
----------------------------------------------
Hej ;)
Oto rozdział 2
Mam do Was prośbę.
Jeśli mogłybyście zareklamować mój blog na swoich twitterach, blogach, czy gdzie tam chcecie, byłabym bardzo wdzięczna :)
Kocham Was ♥
Do następnego xxx (:
- No już, spokojnie - mówiła rodzicielka, masując mnie po plecach. Powoli się wyciszałam. - Coś ci się przyśniło?
- Tata - wydukałam przez łzy. Znowu wybuchnęłam głośnym płaczem, przypominając sobie ten sen. - Mamo, ja już go nigdy nie zobaczę... - szlochałam.
- Ćsiii, spokojnie - uciszała mnie. Oderwałam się od niej i wytarłam wierzchem dłoni mokre policzki. Mama podała mi paczkę chusteczek. Wyjęłam jedną i wytarłam w nią mokre dłonie. - Już dobrze? - spytała zmartwiona. Skinęłam twierdząco głową, pociągając cicho nosem.
Rozmawiałam z mamusią o jakiś błahych rzeczach, leżąc bezwładnie na łóżku. Byłam bardzo osłabiona, ponieważ dostałam jakieś leki. Mogłabym usnąć, ale nie chciałam, w obawie, że znowu przyśni mi się jakiś sen. Leżałam wytrwale, wpatrując się w sufit tępym wzrokiem. Myślałam o tacie. Zastanawiałam się, gdzie on teraz jest i czy dobrze się tam czuje. Czy w ogóle po śmierci można czuć się dobrze? Jest tam gdzieś sam, bez nas - beze mnie i bez mamy. Zawsze powtarzał, że jesteśmy dla niego najważniejsze i gdyby nas stracił, nie dałby sobie rady. A teraz my zostałyśmy same i my nie damy sobie rady bez niego.
- Ja już będę musiała iść do pracy - zakomunikowała moja mama. Przytaknęłam tylko lekko głową. Ta wstała z krzesełka, podeszła do mnie i dała mi całusa w czoło. - Pa - rzuciła i opuściła pomieszczenie, machając dłonią na pożegnanie. Nie wykonałam żadnego gestu, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły ani humoru.
Nadal wylegiwałam się pod ciepłą kołdrą. Głowa mnie bolała od tych wszystkich myśli. Co chwilę zaglądała do mnie jakaś pielęgniarka albo lekarz. Wciskali mi na siłę ohydne tabletki, poprawiali lub zmieniali kroplówkę i po prostu sprawdzali jak się czuję. Nagle do sali wparowała jakaś dziewczyna w piżamie i w szlafroku. Chyba to pacjentka tego szpitala, albo jakaś psychopatka, która paraduje po ulicach w stroju nocnym. Trzasnęła drzwiami i oparła się o nie. Zachowywała się jakby przed kimś uciekała. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią krzywo.
- Mogę się tutaj zatrzymać na chwilę? - spytała zdyszana. Skinęłam niechętnie głową. Po chwili dziewczyna podeszła bliżej mnie i usiadła na krześle, na którym nie tak dawno, siedziała moja mama. - Susann - przedstawiła się, wyciągając dłoń w moją stronę. Zignorowałam to, co było trochę niegrzeczne. Jednak dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła. - Czemu leżysz w szpitalu? - zadała pytanie. Spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem, na co na jej twarzy wymalował się znak zapytania.
- Nie ważne - odparłam oschle, bez jakichkolwiek uczuć. Przekręciłam głowę tak, aby nie patrzeć na nastolatkę.
- Nie chcesz, to nie mów - wzruszyła ramionami. - Ja miałam uraz czaszki. Spadłam ze schodów, bo biegłam, aby otworzyć drzwi mojemu chłopakowi - zaśmiała się. Ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. - A teraz uciekam przed pielęgniarką, bo wciska mi jakieś witaminy - paplała jak nakręcona. - A ty co taka smutna? - trzepnęła mnie w ramię. Wkurzyłam się. Odwróciłam się w jej stronę.
- Możesz stąd iść?! - krzyknęłam. - Nie mam humory na jakieś głupie rozmowy. Idź stąd! - wskazałam na drzwi.
- Okej, okej - uniosła ręce w obronnym geście. - Pójdę do kogoś innego, może będzie miał lepszy humor niż ty - parsknęła i skierowała się w stronę drzwi. Zacisnęłam mocno pięści, aż zbielały mi knykcie. Susann wyszła na zewnątrz.
Ta dziewucha jeszcze bardziej pogorszyła moje samopoczucie, które i tak już było okropne. Chciało mi się płakać, albo rzucić czymś aby wyładować emocje. Jednak na nic nie miałam siły. Czuję się fatalnie. Może lepiej byłoby, gdybym umarła...
- Hej! - do sali wbiegła roześmiana Alex. Uśmiechnęłam się na siłę do przyjaciółki, ale ta poznała, że coś jest nie tak. - Co jest? - spytała, siadając na krześle i opierając się na łokciach.
- Śnił mi się tata... - westchnęłam ciężko, powstrzymując łzy. - Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że już go nigdy nie zobaczę.
- Tylko nie płacz... - zakazała mi "siostrzyczka". Podeszła do łóżka, usiadła na brzegu i mocno mnie przytuliła. - Bo i ja będę płakać - dokończyła. Po chwili wypuściła moje drobne ciało z mocnego uścisku i z powrotem usadowiła się na niezbyt wygodnym krześle.
- Chciałabym być już zdrowa - jęknęłam, próbując podnieść się do pozycji siedzącej. Oparłam dłonie na łóżku, w okolicach pleców i mocno podciągnęłam się do góry.- Niedługo będziesz - Alex uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Kiedy? - głos mi zadrżał.
- Nie wiem. Miesiąc, może dwa - odparła, rozglądając się po pomieszczeniu. Znowu westchnęłam.
- Mogłabyś podać mi telefon? - wskazałam głową na urządzenie, leżące na białej szafce nocnej, stojącej obok mojego łóżka. Nastolatka szybko chwyciła w dłoń komórkę i podała mi ją. - Dzięki - szepnęłam, przesyłając jej wdzięczny uśmiech.
Rozmawiałam z Alex o wszystkim i o niczym, grając w jakąś grę na telefonie. Przekazała mi kolejną dawkę faktów, które wydarzyły się w ciągu pięciu lat mojego snu. Tak dużo mnie ominęło...
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez, niezasunięte roletami, okna. Chciałam przykryć twarz poduszką, tak jak robiłam to przed wypadkiem, ale brak sił i kabelki od aparatury znacznie mi to uniemożliwiały. Jęknęłam niezadowolona i otworzyłam powoli oczy. Od razu tego pożałowałam. Z powrotem przymknęłam powieki i przewróciłam się na prawy bok, tak, że światło słoneczne nie miało możliwości dotrzeć do moich tęczówek. Od razu lepiej. Ziewnęłam przeciągle i przetarłam zmęczone oczy piąstkami. Sięgnęłam dłonią do szafki nocnej. Po omacku szukałam telefonu. W końcu natrafiłam na upragnione urządzenie. Chwyciłam je w dłoń i zwinnie przejechałam palcem po dotykowym ekranie, tym samym odblokowując komórkę. Przy okazji zerknęłam na zegarek - 9:43. Tak długo spałam? Dziwne. Raczej jestem rannym ptaszkiem.
W tym momencie drzwi od sali otworzyły się. Do pomieszczenia wkroczył lekarz z okularami na nosie i jakimiś papierami. Przywitał się ze mną i zaczął coś bazgrać na swoich kartkach.
- Mógłby pan zasunąć rolety? - spytałam grzecznie.
- Oczywiście - uśmiechnął się i wykonał czynność. Skinęłam głową w geście wdzięczności i w końcu mogłam normalnie ułożyć się w łóżku, bez obawy, że coś będzie mnie oślepiać.
- Jak się czujesz? - zadał pytanie, podchodząc do mnie. Wyjął z kieszeni białego fartucha małą latareczkę i poświecił mi po oczach, w celu zbadania tęczówek.
- Bywało lepiej - westchnęłam ciężko, szybko mrugając. A jednak coś mnie poraziło... I nie było to słońce.
Porozmawiałam z lekarzem jeszcze chwilę o moim samopoczuciu. Jednak musiał on iść dalej, do innych pacjentów. Rzuciłam krótkie "do zobaczenia" i wróciłam do dalszego wykonywania mojej czynności, czyli grania w jakąś banalną gierkę na telefonie komórkowym.
Nagle poczułam, że coś pulsuje mi w głowie. Ból nasilał się coraz bardziej z sekundy na sekundę. Masowałam czoło, myśląc, że to coś pomoże, jednak byłam w błędzie. Bolało coraz bardziej i bardziej. Nie dało się już wytrzymać. Nie wiedziałam, co się dzieje. Byłam spanikowana i bezradna. Pierwsza słona łza spłynęła po moim policzku. Może to tylko chwilowe. Starałam się przeczekać ten atak, ale nie dałam rady. Ból był okropny, nie do wytrzymania. Zaczęłam wołać, krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. Nikt nie przychodził z pomocą. Wrzeszczałam, ile tylko miałam sił. W końcu do sali wbiegła pielęgniarka, a zaraz za nią lekarz...
----------------------------------------------
Hej ;)
Oto rozdział 2
Mam do Was prośbę.
Jeśli mogłybyście zareklamować mój blog na swoich twitterach, blogach, czy gdzie tam chcecie, byłabym bardzo wdzięczna :)
Kocham Was ♥
Do następnego xxx (:
Boże...
OdpowiedzUsuńNa końcu zamarłam.
Ekstra rozdział.
~Claudia.
O - MÓJ - BOŻE ale to jest świetne
OdpowiedzUsuńjuż nie moge sie doczekać następnego rozdziału i chętnie zareklamuje tego bloga na twitterze <3 :-*
Cudne! Oj trzymasz człowieka w napięciu, nie ładnie kochanie :P Juz nie moge doczekać sie nastepnego! Oh i dziękuje za dedykacje ❤
OdpowiedzUsuńBoskie <3 Życzę Ci dalszej weny ;* Czekam na następny rozdział xx
OdpowiedzUsuńO rany! prawie się popłakałam XDD genialny rozdział i wgl ciekawie się zapowiada <3
OdpowiedzUsuńjakie emocje!
OdpowiedzUsuńkońcówka mnie przeraziła ;o
czekam na nn , informuj mnie jeśli możesz :) @xAgata_Sz
chciałam zaobserwować ale nie masz tej opcji ;< dziękuję za komentarze u mnie <3
OdpowiedzUsuńDziwne, bo już kilka osób mnie obserwuje
OdpowiedzUsuń