piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 8

Czytasz=komentujesz
----------------------------------------------
Po babskich ploteczkach, Alex poszła do domu, żeby zabrać swoje rzeczy na trening tańca. Tak jak zwykle w piątki miała zajęcia. Zostałam sama z babcią. Kontynuowałyśmy konwersację na temat mojego dzieciństwa.
- Kochanie, tak bardzo żałujemy z dziadkiem, że nie było nas z tobą przez te wszystkie lata - odezwała się smutnym głosem, unikając ze mną kontaktu wzrokowego. Nerwowo bawiła się palcami.
- Babciu, już wszystko dobrze - pocieszałam ją. - Ważne, że teraz będziecie ze mną - położyłam swoją dłoń na jej i mocno ścisnęłam. Uniosła wzrok, tym samym patrząc wprost na moją twarz, a ja przesłałam jej delikatny uśmiech.
- Wróciłam! - w tym momencie do moich uszu dobiegł głos mamy i trzask zamykanych drzwi. Po chwili do kuchni wkroczyła jej postać. - Cześć! - rzuciła w przestrzeń i podeszła do mnie, zostawiając całusa na moim czole. - Co porabiacie?
- A tak sobie rozmawiamy - udzieliłam odpowiedzi i puściłam babci oczko, na co ta cicho zachichotała.
- Mmm. Co tak ślicznie pachnie? - ciągnęła dalej, podchodząc do kuchenki i wąchając jedzenie, które znajdowało się w metalowym garnku.
- Zostawiłyśmy ci trochę - poinformowała babcia.
- Dziękuję - zaśmiała się moja rodzicielka i zabrała się za wyjadanie posiłku.
- Mamo? - zaczęłam.
- Hmm?
- Chciałabym iść dzisiaj na cmentarz do taty - poinformowałam ją niepewnym głosem.
- Dobrze. Pójdziemy razem - odparła.
- Emm... - zawahałam się. - Chciałabym pójść tam sama - wyjaśniłam, uważnie obserwując sylwetkę mojej rodzicielki.
- Allie...
- Mamo!
- Margaret, pozwól jej iść samej. Cmentarz jest niedaleko. Ona ma 18 lat. Nic jej się nie stanie - wstawiła się za mną babcia. Przesłałam jej wdzięczny uśmiech.
- No okej - uległa nam.
Zerwałam się od stołu i skierowałam swoje stopy na piętro, do mojego pokoju, zostawiając mamę i babcię w kuchni. Wspięłam się po schodach i w podskokach dotarłam do sypialni. Otworzyłam drzwi szafy i zaczęłam w niej grzebać, w poszukiwaniu jakiejś cienkiej kurtki. W końcu natknęłam się na coś odpowiedniego. Szybko narzuciłam ubranie na moje ciało. Zabrałam telefon, który wylądował w kieszeni spodni, portfel i zbiegłam na dół.
- Idę! Pa! - rzuciłam na pożegnanie i opuściłam dom, nawet nie czekając na jakiekolwiek słowa dwóch najbliższych mi osób.
Wolnym krokiem ruszyłam ku celowi. Szłam wybrukowanym chodnikiem, rozglądając się na boki i podziwiając otoczenie. Po drodze, w pobliskiej kwiaciarni kupiłam bukiet białych róż. Po kilkudziesięciu metrach skręciłam w prawo, a potem w lewo. Już z daleka widziałam wysoką, czarną bramę i murowane ogrodzenie, otaczające cmentarz. Na placu było mnóstwo grobów. I jak ja znajdę nagrobek taty? Zapomniałam nawet spytać mamy o to miejsce. Jestem głupia.
Spacerowałam między grobami może z godzinę, przyglądając się napisom i szukając nazwiska "Bein". To jak szukanie igły w stogu siana. Na szczęście chyba los mi sprzyja, bo w końcu znalazłam grób taty. Podeszłam bliżej i stanęłam na wprost tablicy z wygrawerowanym napisem. W oku zakręciła mi się łza na widok zdjęcia taty, przyklejonego do nagrobka. Odmówiłam krótką modlitwę i wstawiłam kwiaty do wazonu. Westchnęłam ciężko i usiadłam na płycie grobu.
- Cześć tato... - wydusiłam z siebie, powstrzymując wybuchnięcie płaczem. - Tęsknię za tobą. Brakuje mi twojego widoku, uśmiechu, zapachu ulubionych perfum - chlipałam. - Codziennie rano widziałam cię w kuchni z gazetą w dłoni, popijającego tą ohydnie pachnącą kawę - zaśmiałam się przez łzy. - A teraz zastaję tylko puste miejsce. Wiesz, tęsknię za tą kawą. Ale koniec tematu kawy! - przełknęłam gulę, gromadzącą się w moim gardle i kontynuowałam swój monolog. - Zastanawiam się, jak się tam czujesz. Pewnie nie narzekasz, nigdy nie narzekałeś - westchnęłam. - Co u nas? Hmm... Mama pewnie już doszła do siebie. W końcu minęło pięć lat... Ja? Kiedy dowiedziałam się, że nie żyjesz... To był cios. Nawet nie chę sobie przypominać tego momentu. W sumie, teraz nie jest już tak źle. Powrót do domu bardzo mnie ucieszył, co nie oznacza, że nie jest mi ciężko po stracie ciebie - mówiłam. Wiem, że on mnie nie słyszy. - Tato, kocham cię. Wróć do nas. Błagam.
Siedziałam tam jeszcze około godziny. Opowiadałam tacie o wszystkim. Płakałam, śmiałam się. Wyrzuciłam z siebie wszystkie uczucia, które się we mnie skumulowały. Miałam taką potrzebę, żeby "porozmawiać" z tatą. To przyniosło mi jakiś dziwny rodzaj ulgi. Może to niedorzeczne, ale zrobiło mi się jakoś tak lżej na duszy. Nie umiem określiś tego uczucia. Ta cała sytuacja była bardzo dla mnie trudna, ale taty nie ma i już nigdy nie będzie w moim życiu i muszę się z tym pogodzić.

*Retrospekcja*
Trzymałam dłoń taty, która w porównaniu do mojej, była olbrzymia. Na mojej twarzy malował się szeroki uśmiech. Podążaliśmy w kierunku kolejnej karuzeli. Rozglądałam się wkoło z iskierkami w oczach, pochłaniając wzrokiem każdy obiekt znajdujący się tutaj. Wszędzie były karuzele, huśtawki, zjeżdżalnie, kolejka, diabelski młyn. Chciałam iść na każdą z tych atrakcji, ale nie starczyło by nam czasu.
- Tato, chcę na tego konia - zapiszczałam, wskazując na kolorowe, sztuczne zwierzę, które było siedzeniem na karuzeli.
- Dobrze księżniczko - zaśmiał się i uniósł mnie do góry, tym samym sadzając na koniu. Zaśmiałam się i wygodnie się usadowiłam. Po chwili karuzela ruszyła. Kręciłam się coraz szybciej i chichotałam z zadowolenia. Kiedy zabawa się skończyła, mój rodziciel pomógł mi zejść na ziemię.
- I jak? Podobało ci się, księżniczko? - spytał z szerokim uśmiechem. Ochoczo skinęłam głową i z powrotem chwyciłam dłoń taty, kierując się w stronę kolejnej atrakcji. - To co teraz robimy?
- Wata cukrowa! - krzyknęłam wslazując palcem na pana, który akurat jadł ten przysmak.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się szeroko, co ja odwzajemniłam.
*Koniec retrospekcji*

Przypominając sobie chwile spędzone z moim tatą, moje oczy jeszcze bardziej się zaszkliły, a po policzku spłynęła pierwsza łza. Szybko ją starłam i pociągnęłam nosem. Wbiłam wzrok w marmurowy grób, na który spadła kolejna słona łza. Zacisnęłam mocniej powieki. Po chwili otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji stojącej. Schowałam dłonie do kieszeni kurtki.
- Kocham cię, tato - powiedziałam po raz ostatni i ruszyłam do bramy wyjściowej.
----------------------------------------------
Rozdział 8! :) Jest bardzo krótki, ale tak ma być xD Podoba się? Nie jest jakiś bardzo ciekawy, ale pamiętajcie, że akcja niedługo się rozkręci. Pojawi się Harry i takie tam :D
Do nadstępnego xxx (:

4 komentarze:

  1. jeju, wzruszyłam się jej monologiem ;c
    i ta retrospekcja, smutno strasznie.
    szkoda, że jej tato zginął ;c
    weny kochana <3
    Buziaczki, @xAgata_Sz xx

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku popłakałam sie na prawde po prostu to jest PIĘKNE masz niesamowity talent już nie moge doczekać sie NEXT :") :") <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejcia cudowne ♥
    Czekam na nn :D
    Kocham cię i to opowiadanie xd
    Więc wiesz chcę już nexta ! ^^
    http://life-has-become-a-failure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo że Hazzy na razie nie ma i tak jest cudowny!

    OdpowiedzUsuń