----------------------------------------------
Nadszedł czwartek - dzień mojego wyjścia ze szpitala. Tak długo na to czekałam. Dziś czas zacząć nowe, lepsze życie. Trzeba zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością. Od samego rana pakowałam wszystkie rzeczy do wielkiej torby. Nie było tego jakoś przesadnie dużo, ale i niemało. Nigdy nie lubiłam się pakować, ale dzisiaj to coś innego. Chodziłam także po całym szpitalu, żegnając się z innymi pacjentami, a także lekarzami, pielęgniarkami, którym dziękowałam za wspaniałą opiekę w ciągu tych pięciu lat.
Siedziałam właśnie na brzegu łóżka i nerwowo tłupałam nogą. Mama miała zaraz po mnie przyjechać i zabrać ze szpitala. Byłam trochę zdenerwowana i podekscytowana. Już nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Zastanawiała się jak on teraz wygląda, czy mój pokój nadal ma różowe ściany, a na środku stoi moje duże łóżko. Chciałam w końcu w nim usnąć, a nie w tym szpitalnym, przesiąkniętym lekami i chorobą. Z moich przemyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi Dziwne... Mama zawsze wchodzi bez pukania...
- Proszę - powiedziałam cicho. Wpatrywałam się w tamto miejsce, w oczekiwaniu na zobaczenie osoby po drugiej stronie. Drzwi powoli się uchyliły, a zza nich wyjrzała głowa... Harry'ego. Gdy mnie ujrzał, słodko się uśmiechnął. Ja oczywiście odwzajemniłam gest.
- Hej przywitał się i przekroczył próg, znajdując się tym samym w środku sali. Zamknął za sobą drzwi i ruszył w moją stronę. - Proszę - wręczył mi pluszowego misia, którego wyciągnął zza swoich pleców.
- Dziękuję - odparłam oszołomiona i chwyciłam przytulankę w swoje małe dłonie. - Co ty tu robisz? - wydusiłam z siebie zszokowana, patrząc na chłopaka z szeroko otwartymi oczami.
- Przyszedłem cię odwiedzić - wyszczerzył się i usadowił obok mnie.
- Ale... j - jak cię tu wpuścili? - jąkałam się.
- Nie ważne - puścił mi oczko. - Jak się czujesz? - spytał niepewnie, przyglądając się mojej bladej twarzy.
- D - dobrze... - odparłam nadal zaskoczona niespodziewanymi odwiedzinami. - Właśnie wychodzę do domu - dodałam po chwili i spuściłam nerwowo wzrok, przytłoczona spojrzeniem nastolatka.
- Oh! - wydał okrzyk zadowolenia. Zachichotałam.
- Wiesz, bo moja mama zaraz tu przyjdzie... - zerknęłam na niego ukradkiem, bawiąc się palcami.
- Ach, tak. Już idę - wstał z miejsca i poprawił swoją bluzkę. - Pa - uśmiechnął się do mnie ostatni raz i opuścił pomieszczenie.
Opadłam bezwładnie na łóżko, wypuszczając powietrze z ust. Wbiłam wzrok w sufit. Znowu coś przerywa nam naszą rozmowę. I znowu jest to moja rodzicielka. Parsknęłam. Wzięłam w dłonie prezent od chłopaka i uśmiechnęłam się sama do siebie, ewentualnie do misia. Przytuliłam maskotkę do swojego ciała.
- Więc... - westchnęłam i spoglądnęłam na lekarza. - Dziękuję za wszystko
- Nie masz za co, Allie - uniósł kąciki ust w szczerym uśmiechu. - Życzę ci dużo zdrowia - oznajmił. Zrobiłam krok w przód i lekko przytuliłam doktora, jeszcze raz szepcząc "dziękuję".
Wysiadłyśmy z windy i skierowałyśmy się do drzwi wyjściowych. Pchnęłam je w przód i przepuściłam obładowaną moimi pakunkami, mamę. Zaraz za nią wyszłam ja. Drzwi domknęły się same. Od pierwszej chwili moją twarz omiotło przyjemne, wiosenne powietrze. Aż dziwnie, że nie pada deszcz, jak to zwykle bywa w Londynie. Pokonałam kilka schodków i stanęłam na wybrukowanym chodniku. Szłam nim za mamą, wprost na parking. Znalazłyśmy nasze auto, do którego wsiadłyśmy i ruszyłyśmy do domu.
Pędziliśmy autem po mało zatłoczonych, w tym czasie, ulicach miasta. Cały czas wpatrywałam się w szybę, podziwiając mijane widoczki. Wzięło mnie na różne przemyślenia o świecie, życiu i innych rzeczach.
W końcu wjechałyśmy na nasz podjazd. Penetrowałam wzrokiem każdy centymetr domu. Prawie nic się nie zmieniło. No może drobne szczegóły, takie jak firanki w oknach, czy mniej zadbany ogród. Wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Stanęłam w miejscu i po prostu patrzyłam ze łzami w oczach na mój ukochany dom. Po chwili poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu, a była to mama.
- Chodźmy do środka - szepnęła o skierowała się w stronę drzwi, a ja podążyłam w jej ślady. Przekroczyłam próg domu, robiąc głęboki oddech. Rozglądałam się wkoło, pożerając wzrokiem każdy przedmiot w ganku. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym udałam się do salonu.
- Witaj w domu!!! - usłyszałam krzyk, dobiegający z tamtego pomieszczenia. Ujrzałam wszystkie bliskie mi osoby: Alex, babcie, dziadków, kolegów i koleżanki ze szkoły, wujków, ciocie i inne znajome mi osoby. Na ścianie wisiał duży transparent "Witaj w domu, Allie!", a wszędzie były porozwieszane kolorowe balony i serpentyny. Na stoliku stał mój ulubiony tort czekoladowy i inne pyszne przekąski. Wzruszyłam się. To było takie kochane. Wszyscy się postarali, aby urządzić to przyjęcie powitalne.
Co chwilę ktoś do mnie podchodził, witając się ze mną, mówiąc miłe rzeczy i życząc dużo zdrowia. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy słyszałam takie ciepłe słowa, skierowane wprost do mnie. Brakowało mi jedynie dwóch osób: taty i Susann. Bardzo za nimi tęsknię, a szczególnie za tatą, bo jego już nigdy nie zobaczę ani nie przytulę. Susann... Hmm... Mam nadzieję, że spotkam się z nią jeszcze nie raz. A może po osiemnastych rodzinach wróci do Londynu? Kto wie?
Pod pretekstem skorzystania z toalety, wymsknęłam się z imprezy, idąc do mojego pokoju. Najbardziej nie mogłam doczekać się, kiedy wejdę do tego pomieszczenia, położę się na łóżku i będę myśleć o samych dobrych rzeczach. Tak też zrobiłam. Ułożyłam się na miękkiej kołdrze, a głowę oparłam na różowej poduszce w czerwone serduszka. Nogi wyprostowałam, a dłonie splotła razem, kładąc na brzuchu. Z uśmiechem na twarzy, przymknęłam oczy i przeniosłam się w krainę swoich myśli. Przed moimi oczami ukazała się postać Harry'ego. Nie wiem, czemu akurat on. Jest bardzo miły, sympatyczny i pomógł mi w trudnej sytuacji...
- Allie! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki - Alex i kroki po korytarzu, na który wychodziło się z mojego pokoju. Zerwałam się gwałtownie z miejsca i podeszłam do drzwi, by po chwili je otworzyć. - A, tu jesteś! - zwróciła się do mnie, obracając się na pięcie, aby stać do mnie przodem. Przesłała mi ciepły uśmiech. -
Źle się czujesz? - zapytała, a jej mimika diametralnie się zmieniła.
- Nie! - zaprzeczyłam.
- To chodź do na, na dół - pociągnęła mnie delikatni za nadgarstek. Spełniłam jej prośbę i wolnym krokiem ruszyłam za Alex.
Zatrzymując się na ostatni schodku, oparłam się o poręcz i wodziłam wzrokiem po wszystkich moich znajomych, bawiących się w salonie. Urocza blondynka o imieniu Becki jadła kawałek ciasta, co chwilę przesyłając nieśmiałe uśmiechy Matt'owi, który cały czas ją obserwował maślanym wzrokiem. Jestem pewna, że między nimi coś iskrzy, ale oboje są na tyle nieśmiali, że wstydzą się wyznać swoje uczucia. W drugiej części pokoju stała siedemnastoletnia Amanda razem ze swoim chłopakiem, Peter'em. Namiętnie o czymś rozmawiali, co chwilę mocząc usta w soku pomarańczowym. W centrum salonu, przy stoliku stała moja rodzicielka, razem z obydwoma babciami. Kroiły tort, rozdając talerzyki z tym przysmakiem wszystkim gościom. Alex tańczyła właśnie z Max'em do szybkiej, energicznej muzyki. Chłopak ten jest jej najlepszym kolegą. Na kanapie siedział dziadek z drugim dziadkiem i wujkiem, rozmawiających zapewne o sporcie. Reszta gości bawiła się na parkiecie.
Zeskoczyłam z podestu i skocznym krokiem dołączyłam do towarzystwa. Os razu do tańca porwał mnie Jack, mój kuzyn.
Zaczęłam chichotać, kręcona wkoło przez chłopaka. Już po chwili zawróciło mi się w głowie, ale bujałam się dalej. W czasie tańca rozmawiałam z nastolatkiem o jakiś błahych rzeczach, takich jak szkoła. Po skończonej piosence Jack podziękował i odszedł na bok, co zrobiłam też ja.
Stanęłam w kącie, opierając się o ścianę. Bacznie obserwowałam bawiących się ludzi. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W końcu jestem w moim domu z osobami, które kocham. Nagle zmaterializowała się obok mnie Alex.
- Co tam? - spytała, szybko oddychając. Zapewne dopiero skończyła kolejny taniec.
- Super! - odpowiedziałam, obdarzając ją krótkim spojrzeniem i z powrotem przeniosłam wzrok na bawiące się towarzystwo.
- Czemu się nie bawisz?
- Bawię się! Przed chwilą tańczyłam z Jack'iem - wyjaśniłam. - Idę chyba zjeść tort. Mam ochotę na coś słodkiego i kalorycznego - zachichotałam.
- Chyba czytasz mi w myślach - wybuchnęłyśmy obie głośnym śmiechem, po czym poszłyśmy po deser.
Była godzina 23:37. Impreza powoli dobiegała końca. Wszyscy rozchodzili się już do swoich domów, najpierw żegnając się ze mną i życząc mi zdrowia, co oczywiście się przyda. Została już tylko Alex i dziadkowie ze strony mamy, którzy bardzo starali się odbudować relacje między nami. Zauważyłam, że coraz lepiej się ze sobą dogadujemy. Nasza rozmowa nie ograniczała się tylko do odpowiadania na ich pytania. Mogliśmy normalnie pogadać, pośmiać się, wyrazić swoją opinię. Myślę, że podjęłam dobrą decyzję, wybaczając im.
Cała nasza piątka zabrała się za sprzątanie pomieszczenia. Mama oczywiście nalegała, żebym szła już spać, bo jest już późno, a oni dadzą sobie radę sami. Nie dałam za wygraną. Złapałam za worek, do którego wrzucałam puste butelki i kartony po napojach. Alex odkurzała podłogę, mama i babcia myły wszystkie talerze, miski i sztućce, a dziadzio je wycierał.
Po skończonej pracy, udałam się do mojej sypialni. Zmęczona padłam na łóżko, myśląc o różnych rzeczach, a już po chwili odpłynęłam w ramionach Morfeusza. Tak zakończył się pierwszy dzień w moim własnym domu.
----------------------------------------------
Hej!
Tak prezentuje się rozdział 6! Jest krótki i nudny xD Piszcie w komentarzach, co o nim myślicie ;)
Miłego dnia!
Miłego dnia!
Do następnego xxx (:
Woow ♥
OdpowiedzUsuńHazza z misiem, najlepsze <3
Rozdział fajny, czekam na nn :)
~C.
Troszkę mało Harr'ego ale i tak cudowny :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, wcale nie jest nudny i krótki, jest w sam raz :) x
OdpowiedzUsuńMalutko Harry'ego tylko. ;c
Cieszę się, że Allie jest już w swoim domu :) xx
Czekam na nn, @xAgata_Sz xx
Zaczęłam czytać Twojego bloga od dziś i muszę stwierdzić, że strasznie mi się podoba :) . Ale muszę się zgodzić z powstałymi, trochę mało Harry'ego ale cieszę się, że Allie jest już w domu :)
OdpowiedzUsuńJeśli możesz to informuj mnie o nn - @youanmex
Przy okazji zapraszam do mojego :) x
http://happiness-is-in-pain.blogspot.com