Czytasz=komentujesz
----------------------------------------------
KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!
----------------------------------------------
KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!
- Co się dzieje?! - dopytywała przerażona pielęgniarka.
- Głowa - złapałam się za nią i zacisnęłam mocno powieki z bólu. Łzy spływały strużkami po moich bladych policzkach.
- Boli cię? - spytał lekarz, w przeciwieństwie do "siostry" był bardzo opanowany i zachowywał zimną krew. Skinęłam twierdząco głową. Szybko podali mi jakieś proszki, które natychmiast popiłam wodą. Kazali mi się wygodnie położyć na łóżku i czekać, aż ból minie. Stali nade mną i mnie obserwowali. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam.
- Głowa - złapałam się za nią i zacisnęłam mocno powieki z bólu. Łzy spływały strużkami po moich bladych policzkach.
- Boli cię? - spytał lekarz, w przeciwieństwie do "siostry" był bardzo opanowany i zachowywał zimną krew. Skinęłam twierdząco głową. Szybko podali mi jakieś proszki, które natychmiast popiłam wodą. Kazali mi się wygodnie położyć na łóżku i czekać, aż ból minie. Stali nade mną i mnie obserwowali. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam.
- ... co to było? - obudziła mnie jakaś cicha konwersacja. Otworzyłam oczy i ujrzałam moją mamę, rozmawiającą z lekarzem. Od razu zamknęłam powieki i zaczęłam podsłuchiwać.
- Nagły atak bólu głowy - wytłumaczył doktor, akcentując każde słowo.
- Ale czy to groźne? - dopytywała rodzicielka, widocznie niezadowolona z odpowiedzi.
- Myślę, że nie. Często po długoletniej śpiączce, spowodowanej urazem mózgu, występują bóle głowy. Pani córka miała niesamowite szczęście. Niektórzy doznają nieodwracalnych uszkodzeń mózgu - ciągnął.
- A czy może się to powtórzyć?
- Oczywiście, że może, ale nie musi - odpowiedział. Na tym skończyła się rozmowa.
Kiedy lekarz opuścił pomieszczenie, mama usiadła na krześle, obok mojego łóżka. Zaczęła odgarniać kosmyki włosów z mojej twarzy. Ja nadal udawałam, że śpię. Zastanawiałam się nad tym atakiem bólu głowy. To znowu może się powtórzyć. Nie chcę znowu przez to przechodzić. Chciałabym być już w pełni zdrowa, wrócić do domu i zacząć nowe życie.
- Jak się czujesz, kochanie? - spytała rodzicielka, kiedy otworzyłam oczy.
- Nie najlepiej - wydukałam, przełykając wielką gulę, znajdującą się w moim gardle. Mama zauważyła mój smutek.
- Córeczko, to nie było nic groźnego - pocieszała mnie. - Lekarz powiedział, że to cud, że w ogóle się wybudziłaś i jesteś w takim stanie, w jakim jesteś. Za jakiś miesiąc, dwa, kiedy nabierzesz sił, wyjdziesz ze szpitala. Potrzeba czasu i cierpliwości - wyjaśniła wszystko, pokrzepiając mnie. Naprawdę, to mnie trochę podbudowało. W sumie, dostałam tak jakby drugie życie od Boga. Teraz mogłabym już nie żyć, a żyję i mam się nawet dobrze. Mama ma racje, muszę być cierpliwa.
Po rozmowie z rodzicielką, znacznie poprawił mi się stan psychiczny. Nie mogę tylko użalać się nad sobą, że leżę w szpitalu, nie mogę ruszyć się z miejsca, jestem pod kroplówką i ledwie potrafię usiąść lub wyciągnąć rękę po jakiś przedmiot. Muszę widzieć pozytywy, których jest znacznie więcej. Po pierwsze - żyję. To jest najważniejsze. Lekarze nie dawali żadnych szans, że wybudzę się ze śpiączki, a jednak. Wyszłam z tego i jak to oni mówią, czuję się wspaniale po takim wypadku, zdarzeniu. Po drugie mam kochającą rodzinę i przyjaciół. To głównie dzięki nim "powróciłam" na świat. To oni wierzyli i modlili się, to oni mnie odwiedzali przez pięć lat i byli przy mnie. Po trzecie mam wspaniałą opiekę w szpitalu. Mnóstwo pielęgniarek i lekarzy ciągle do mnie zagląda. To oni mnie uratowali przed śmiercią. Oni podają mi leki, dzięki którym będę mogła całkowicie wyzdrowieć. Jednak nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać.
- Nagły atak bólu głowy - wytłumaczył doktor, akcentując każde słowo.
- Ale czy to groźne? - dopytywała rodzicielka, widocznie niezadowolona z odpowiedzi.
- Myślę, że nie. Często po długoletniej śpiączce, spowodowanej urazem mózgu, występują bóle głowy. Pani córka miała niesamowite szczęście. Niektórzy doznają nieodwracalnych uszkodzeń mózgu - ciągnął.
- A czy może się to powtórzyć?
- Oczywiście, że może, ale nie musi - odpowiedział. Na tym skończyła się rozmowa.
Kiedy lekarz opuścił pomieszczenie, mama usiadła na krześle, obok mojego łóżka. Zaczęła odgarniać kosmyki włosów z mojej twarzy. Ja nadal udawałam, że śpię. Zastanawiałam się nad tym atakiem bólu głowy. To znowu może się powtórzyć. Nie chcę znowu przez to przechodzić. Chciałabym być już w pełni zdrowa, wrócić do domu i zacząć nowe życie.
- Jak się czujesz, kochanie? - spytała rodzicielka, kiedy otworzyłam oczy.
- Nie najlepiej - wydukałam, przełykając wielką gulę, znajdującą się w moim gardle. Mama zauważyła mój smutek.
- Córeczko, to nie było nic groźnego - pocieszała mnie. - Lekarz powiedział, że to cud, że w ogóle się wybudziłaś i jesteś w takim stanie, w jakim jesteś. Za jakiś miesiąc, dwa, kiedy nabierzesz sił, wyjdziesz ze szpitala. Potrzeba czasu i cierpliwości - wyjaśniła wszystko, pokrzepiając mnie. Naprawdę, to mnie trochę podbudowało. W sumie, dostałam tak jakby drugie życie od Boga. Teraz mogłabym już nie żyć, a żyję i mam się nawet dobrze. Mama ma racje, muszę być cierpliwa.
Po rozmowie z rodzicielką, znacznie poprawił mi się stan psychiczny. Nie mogę tylko użalać się nad sobą, że leżę w szpitalu, nie mogę ruszyć się z miejsca, jestem pod kroplówką i ledwie potrafię usiąść lub wyciągnąć rękę po jakiś przedmiot. Muszę widzieć pozytywy, których jest znacznie więcej. Po pierwsze - żyję. To jest najważniejsze. Lekarze nie dawali żadnych szans, że wybudzę się ze śpiączki, a jednak. Wyszłam z tego i jak to oni mówią, czuję się wspaniale po takim wypadku, zdarzeniu. Po drugie mam kochającą rodzinę i przyjaciół. To głównie dzięki nim "powróciłam" na świat. To oni wierzyli i modlili się, to oni mnie odwiedzali przez pięć lat i byli przy mnie. Po trzecie mam wspaniałą opiekę w szpitalu. Mnóstwo pielęgniarek i lekarzy ciągle do mnie zagląda. To oni mnie uratowali przed śmiercią. Oni podają mi leki, dzięki którym będę mogła całkowicie wyzdrowieć. Jednak nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać.
Następny dzień. Siedziałam sobie właśnie w moim szpitalnym łóżku i czytałam świeżą prasę, którą przyniosła mi moja mama. Był tam zawarty artykuł pt. "Cudowne wybudzenie", który opisywał mój wypadek, śpiączkę i wybudzenie się z niej. Dziwnie jest tak czytać o sobie w gazecie. A do tego nie wszystko było do końca rzetelnie napisane. Ale mniejsza z tym. Moją jakże ciekawą czynność przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam cicho, nie unosząc wzroku znad gazety. Drzwi skrzypnęły, co oznaczało, że ktoś je otworzył. Panowała cisza. Uniosłam wzrok i spojrzałam w tamtym kierunku. W progu stała ta dziewczyna, która przedwczoraj wparowała do mojej sali. Na jej widok moja mina zrzedła. Od pierwszego spotkania jej nie polubiłam.
- Hej - powiedziała nieśmiało, nerwowo przebierając nogami. Zachowywała się inaczej niż ostatnio. Była jakaś rozdrażniona i zestresowana.
- Jeśli znowu masz zamiar mnie denerwować, to lepiej wyjdź - odparłam obojętnie, z powrotem przenosząc wzrok na papier pokryty małymi literkami tekstu.
- Nie! - zaprzeczyła. - Właściwie to ja... ja przyszłam cię przeprosić - wydukała, wpatrując się w podłogę. Spojrzałam z zainteresowaniem na nastolatkę. Nie wierzyłam w to, co mówi. Ta zerknęła na mnie ukradkiem. Zamknęłam gazetę i położyłam ją na pościeli.
- Chyba nie będziesz stała tak w progu - mruknęłam pod nosem. Susann niepewnie podeszła do krzesła, stojącego przy łóżku.
- Przeczytałam w gazecie ten artykuł o tobie i... Oh! Przepraszam! Wtedy zachowałam się jak idiotka. Pewnie jest ci strasznie ciężko po stracie ojca... A ja zawsze jestem taka głupia. Mówię coś bez zastanowienia się - trajkotała chaotycznie. Widać, że ma wyrzuty sumienia.
- Okej, przecież nie wiedziałaś... - powiedziałam cicho, wpatrując się w jeden punkt.
- Czyli między nami zgoda? - wyszczerzyła się, podając dłoń.
- Zgoda - uśmiechnęłam się pod nosem, podając jej swoją rękę.
Rozpoczęłyśmy z Susann rozmowę o różnych rzeczach. Oczywiście ona paplała dzeisięć razy szybciej i więcej niż ja, ale to tylko szczegół. Okazała się być bardzo miłą, zwariowaną siedemnastolatką z tysiącami pomysłów na minutę. Różniłyśmy się od siebie bardzo, jak ogień i woda, ale to chyba sprawiało, że dobrze nam się gadało i już po dwóch godzinach mogłam nazwać ją koleżanką, a nie zwykłą znajomą.
- Okej, ja już będę uciekać do siebie, bo pewnie mnie pielęgniarki szukają - zachichotała, wstając z krzesełka i kierując się do wyjścia. - Ale nie martw się, jeszcze będziesz miała mnie dość - zaśmiałyśmy się razem. Susann wyszła z pomieszczenia, machając mi na pożegnanie, co zrobiłam też ja.
Kiedy zostałam sama, cały czas uśmiechałam się od ucha do ucha. Moja nowa koleżanka to naprawdę bardzo radosna osoba. Choć pierwsze wrażenie nie było najlepsze, to teraz wszystko się odmieniło. Cieszę się, że znalazłam tu, w szpitalu kogoś do towarzystwa.
Minął miesiąc. Wiele się zmieniło w moim życiu. Odłączono mnie od kroplówki i mogłam normalnie zacząć jeść. Z dnia na dzień apetyt mi się poprawiał. Nabierałam coraz więcej sił i kilogramów. Moje policzki nie były już takie zapadnięte, a oczy nabrały blasku. Mój humor także był wyśmienity. Codziennie ktoś mnie odwiedzał. Jak nie mama i Alex, to znajomi, a także rodzina. Susann przesiadywała u mnie non stop, przez co bardzo się z nią zżyłam. W szpitalu poznałam kilka innych pacjentek, które także często dotrzymywały mi towarzystwa. Pielęgniarki były bardzo miłe i czasami w przerwie od pracy przesiadywały u mnie. Nie nudziłam się jakoś bardzo. Nawet jak zostawałam sama, to miałam telefon, laptop, książki i gazety. Powoli powracałam do zdrowia, ale i tak nie mogłam doczekać się już opuszczenia szpitala.
Oczywiście najbardziej cieszył mnie fakt, że mogłam już wstać i chodzić. Na początku wszędzie wożono mnie wózkiem, ale byłam tak uparta, że już po kilku dniach mogłam swobodnie chodzić. Przed tym, przechodziłam rehabilitację, jednak nie trwała ona długo.
Leżałam sobie właśnie w szpitalnym łóżku, jadłam owoce i serfowałam po internecie. Przeglądałam różne portale informacyjne, kiedy do sali wkroczył lekarz.
- Witaj Allie - przywitał mnie z uśmiechem, przeglądając stosik papierów, jak to zwykle robił.
- Dzień dobry - odparłam zadowolona, unosząc wzrok znad ekranu laptopa.
- Widzę, że przez ten miesiąc potrafiłaś się już uzależnić od tych gadżetów - wskazał głową na komputer i zaśmiał się.
- Eh, to z nudów - westchnęłam. - A tak na marginesie, to kiedy będę mogła w końcu wyjść ze szpitala? - spytałam, przyglądając się z niecierpliwością mimice lekarza.
- Ja właśnie w tej sprawie - powiedział i zanurzył wzrok w tekście widniejącym na białym papierze. - Wyniki badań są bardzo dobre. Jesteś młoda, silna, w ekspresowym tępie powracasz do całkowitego zdrowia i myślę, że za jakieś dwa tygodnie będziesz mogła wrócić do domu - uśmiechnął się szczerze w moim kierunku.
Akurat do sali wparowała Alex ze stosem książek i zeszytów. A no tak, zapomniałam wspomnieć, że w każdej wolnej chwili moja przyjaciółka nadrabia ze mną materiał szkolny. W cały miesiąc zdążyłyśmy przerobić z grubsza dwa lata. I po co chodzić do szkoły?
Zdyszana dziewczyna usiadła na krześle, obok mnie i zaczęła głośno sapać. Po uspokojeniu oddechu, przywitała się ze mną i przeszła do "prowadzenia lekcji".
- Ugh! - jęknęłam podczas długiego wykładu Brown na temat budowy liścia. Byłam znudzona i nie chciało mi się słuchać o jakiejś głupiej roślinie. - Chodźmy może na spacer po szpitalu - zaproponowałam. Wolałam to, niż naukę.
- No okej, ale wiesz, że jak wyjdziesz ze szpitala, będziesz musiała zaliczyć cały materiał? - powiedziała, unosząc jedną brew do góry.
- Tak, wiem, wiem - odpowiedziałam, wywracając oczami.
Wygramoliłam się z łóżka, stawiając stopy na zimną podłogę. Całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Założyłam szlafrok, a na stopy wsunęłam cieplutkie kapcie. Z uśmiechem opuściłam salę, a zaraz za mną moja przyjaciółka.
Oczywiście najbardziej cieszył mnie fakt, że mogłam już wstać i chodzić. Na początku wszędzie wożono mnie wózkiem, ale byłam tak uparta, że już po kilku dniach mogłam swobodnie chodzić. Przed tym, przechodziłam rehabilitację, jednak nie trwała ona długo.
Leżałam sobie właśnie w szpitalnym łóżku, jadłam owoce i serfowałam po internecie. Przeglądałam różne portale informacyjne, kiedy do sali wkroczył lekarz.
- Witaj Allie - przywitał mnie z uśmiechem, przeglądając stosik papierów, jak to zwykle robił.
- Dzień dobry - odparłam zadowolona, unosząc wzrok znad ekranu laptopa.
- Widzę, że przez ten miesiąc potrafiłaś się już uzależnić od tych gadżetów - wskazał głową na komputer i zaśmiał się.
- Eh, to z nudów - westchnęłam. - A tak na marginesie, to kiedy będę mogła w końcu wyjść ze szpitala? - spytałam, przyglądając się z niecierpliwością mimice lekarza.
- Ja właśnie w tej sprawie - powiedział i zanurzył wzrok w tekście widniejącym na białym papierze. - Wyniki badań są bardzo dobre. Jesteś młoda, silna, w ekspresowym tępie powracasz do całkowitego zdrowia i myślę, że za jakieś dwa tygodnie będziesz mogła wrócić do domu - uśmiechnął się szczerze w moim kierunku.
Akurat do sali wparowała Alex ze stosem książek i zeszytów. A no tak, zapomniałam wspomnieć, że w każdej wolnej chwili moja przyjaciółka nadrabia ze mną materiał szkolny. W cały miesiąc zdążyłyśmy przerobić z grubsza dwa lata. I po co chodzić do szkoły?
Zdyszana dziewczyna usiadła na krześle, obok mnie i zaczęła głośno sapać. Po uspokojeniu oddechu, przywitała się ze mną i przeszła do "prowadzenia lekcji".
- Ugh! - jęknęłam podczas długiego wykładu Brown na temat budowy liścia. Byłam znudzona i nie chciało mi się słuchać o jakiejś głupiej roślinie. - Chodźmy może na spacer po szpitalu - zaproponowałam. Wolałam to, niż naukę.
- No okej, ale wiesz, że jak wyjdziesz ze szpitala, będziesz musiała zaliczyć cały materiał? - powiedziała, unosząc jedną brew do góry.
- Tak, wiem, wiem - odpowiedziałam, wywracając oczami.
Wygramoliłam się z łóżka, stawiając stopy na zimną podłogę. Całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Założyłam szlafrok, a na stopy wsunęłam cieplutkie kapcie. Z uśmiechem opuściłam salę, a zaraz za mną moja przyjaciółka.
Chodziłyśmy korytarzami szpitala, rozmawiając o jakiś błahych sprawach. Co chwilę zauważałam pacjentów. Jedni byli przybici, drudzy weseli. Niektórzy byli tu, aby wyzdrowieć, inni wyczekiwali śmierci. To dziwne, że szpital jest miejscem ratowania życia, a także tracenia tego cennego daru. W moim przypadku życie zostało uratowane. Lekarze zrobili wszystko, abym nadal była wśród żywych i udało im się to.
Nagle moją rozmowę z panną Brown przerwało wołanie mojego imienia. Zmarszczyłam czoło. Nie poznawałam takiego głosu. Rozejrzałam się wkoło, ale nie zauważyłam nikogo znajomego. Może coś mi się przesłyszało. Podążałam dalej, ale krzyk się nasilił. Nawet Alex to usłyszała. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam dwie biegnące osoby w moją stronę. Kobieta i mężczyzna w starszym wieku. Zrobiłam pytającą minę, bo w ogóle nie miałam pojęcie kto to jest. Stałam tam, jak słup soli i czekałam, aż postacie będą już blisko. Po kilku sekundach, kiedy dzieliła nas odległość kilku metrów, rozpoznałam w nich moich drugich dziadków.
- Allie! - babcia ze łzami w oczach rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła. Dziadek poszedł w jej ślady.
- Co wy tu robicie? - zapytałam, kiedy wypuścili mnie ze swoich ramion, marszcząc brwi i przyglądając im się ze zdziwieniem. Spodziewałam się wszystkich, nawet Obamy, ale nie sądziłam, że to właśni oni mnie odwiedzą...
----------------------------------------------
Hej :)
Oto rozdział 3!
Dziękuję za ponad 900 wyświetleń, 3 obserwatorów i wszystkie miłe komentarze.
Jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach, napisz pod tym postem "Informuj mnie..." i nick twittera lub adres swojego bloga.
Dotychczas informuję:
1. @Charlotta037
2. @CatchMoments3
3. @loveHorses1D
4. http://anna-
secrets-love-hate-dangers.blogspot.com/
5. @Rapid_Niger
6. @xAgata_Sz
Nagle moją rozmowę z panną Brown przerwało wołanie mojego imienia. Zmarszczyłam czoło. Nie poznawałam takiego głosu. Rozejrzałam się wkoło, ale nie zauważyłam nikogo znajomego. Może coś mi się przesłyszało. Podążałam dalej, ale krzyk się nasilił. Nawet Alex to usłyszała. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam dwie biegnące osoby w moją stronę. Kobieta i mężczyzna w starszym wieku. Zrobiłam pytającą minę, bo w ogóle nie miałam pojęcie kto to jest. Stałam tam, jak słup soli i czekałam, aż postacie będą już blisko. Po kilku sekundach, kiedy dzieliła nas odległość kilku metrów, rozpoznałam w nich moich drugich dziadków.
- Allie! - babcia ze łzami w oczach rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła. Dziadek poszedł w jej ślady.
- Co wy tu robicie? - zapytałam, kiedy wypuścili mnie ze swoich ramion, marszcząc brwi i przyglądając im się ze zdziwieniem. Spodziewałam się wszystkich, nawet Obamy, ale nie sądziłam, że to właśni oni mnie odwiedzą...
----------------------------------------------
Hej :)
Oto rozdział 3!
Dziękuję za ponad 900 wyświetleń, 3 obserwatorów i wszystkie miłe komentarze.
Jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach, napisz pod tym postem "Informuj mnie..." i nick twittera lub adres swojego bloga.
Dotychczas informuję:
1. @Charlotta037
2. @CatchMoments3
3. @loveHorses1D
4. http://anna-
secrets-love-hate-dangers.blogspot.com/
5. @Rapid_Niger
6. @xAgata_Sz
Dziękuję za wszystko. Komentujcie i dodawajcie do obserwowanych :)
Kocham Was ♥
Kocham Was ♥
Super! ♥
OdpowiedzUsuńAle kiedy w końcu będzie Hazz? I czy w ogóle będzie?
~C.
Oh, będzie, będzie c: mogę zdradzić, że już pod koniec 4 rozdziału się pojawi ;)
UsuńZapraszam na bloga i przepraszam za spam xx
OdpowiedzUsuńhttp://xiwanttobelovedbyyou.blogspot.com/
Cudeńko kochanie ♥ My Ciebie też kochamy! Co do rozdziału to genialny! Podoba mi się bardzo akcja i fabuła i właściwie to wszystko mi się podoba
OdpowiedzUsuńBuziaczki!
Świetny rozdział! Masz super styl pisania, bardzo fajnie nam się czyta twoje dzieło. Czekamy na kolejny no i na tego Hazze ;)
OdpowiedzUsuńI popieramy fabuła bardzo zaciekawia.
W wolnej chwili zapraszamy do nas.
http://owszystkimioniczym-1.blogspot.com/
No, dajemy nexta! :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej.
Więc czekam na next i powodzenia.
ZAPRASZAM DO SIEBIE NA OPOWIADANIA O ONE DIRECTION
Liczę na szczerą opinię. To dla mnie bardzo ważne.
http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/
. ~ Misiaczek
Przeczytałam Twojego bloga i przyznam, że zapowiada się całkiem ciekawie. Interesująca fabuła, ładny styl. jestem ciekawa co będzie dalej i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie, liczę na szczerą opinię
http://the-last-love-jb.blogspot.com/
Pozdrawiam ♥
Podoba mi się pomysł na opowiadanie, ta cała śpiączka. Bardzo orginalne :D Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńP.S Zapraszam także do mnie na www.zatracona-w-namietnosci.blogspot.com : )