------------------------------
Zerwałam z wieszaka w szafie cienką kurtkę, przy okazji zrzucając kilka innych rzeczy, ale.miałam to gdzieś. Byłam nieźle spóźniona na to całe spotkanie z dyrektorką szkoły. Mama od dwóch godzin była w pracy, więc nie mogła mnie obudzić, a mój budzik w telefonie oczywiście szwankował. Chyba, że miałam tak twardy sen i go nie słyszałam... Zbiegając po schodach, zarzuciłam kurtkę na plecy i poprawiłam fryzurę, która nie pomagała mi w ułożeniu się. W ganku szybko wsunęłam na stopy trampki, nie wiążąc sznurówek, tylko wciskając je gdzieś do środka, a niedużą torebkę przełożyłam przez ramię. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz, który po chwili wylądował w torebce. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Mam osiem minut. Cholera! Świetnie! Po prostu super!
Ruszyłam biegiem w odpowiednim kierunku, przytrzymując jedną ręką torebkę, która ciągle obijała się o moje biodro, co było bardzo irytujące. Przez moją głowę przechodziło tysiące myśli. Pewnie się spóźnię, dyrektorka nie będzie zadowolona i od samego początku będę miała złą opinię. Ugh! Może zawrócić i w ogóle tam dzisiaj nie iść. A potem powiedzieć, że skręciłam nogę czy coś. W sumie niezły plan.
Po paru minutach byłam na miejscu. Jednak nie zrealizowałam mojego pomysłu. Może innym razem. Weszłam przez frontowe drzwi, kierując się do gabinetu pani dyrektor. Korytarze były puste, więc zapewne trwały lekcje. Przed zapukaniem do drzwi z plakietką "Dyrektor szkoły", jeszcze raz zerknęłam na zegarek - 9:59. Szczęściara ze mnie. Wzięłam głęboki oddech i energicznie zapukałam w drewniane drzwi. Usłyszałam ciche "proszę", po czym weszłam w głąb pomieszczenia.
- Dzień dobry - przywitałam się z uśmiechem.
- Dzień dobry, Allie! - powiedziała optymistycznie i wstała ze swojego skórzanego fotela, podchodząc bliżej i delikatnie mnie przytulając, co bardzo mnie zdziwiło. - Usiądź - wskazała na mniej wygodne krzesło niż jej, przy dużym biurku. Skinęłam głową i zajęłam miejsce. - Jak się czujesz? - zadała kolejne pytanie, usadawiając się na swoim miejscu i składając dłonie jak do modlitwy.
- Bardzo dobrze - uniosłam kąciki ust.
- To bardzo się cieszę - zaśmiała się, sięgając po jakieś papiery. - Więc przejdźmy do konkretów...
*Harry*
Siedziałem na kanapie w salonie i wpatrywałem się w ekran telefonu, na którym widniał napis "Allie" i ciąg cyferek, które znałem już na pamięć od ciągłego patrzenia na nie. Chciałem nacisnąć zieloną słuchawkę, ale ciągle coś mnie powstrzymywało. Bałem się, że może nie ma czasu, albo po prostu nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Nie mam pojęcia czemu tak obawiam się takiej zwykłej rozmowy przez telefon. Zawsze jestem taki pewny siebie i bez problemu potrafię dogadać się z każdym. Czemu w tym przypadku jest inaczej? Zablokowałem ekran i obracając w dłoniach urządzenie, wbiłem wzrok w sufit, wypuszczając z rezygnacją powietrze z płuc. Odgarnąłem niesforne loki, opadające na moje czoło i znowu odblokowałem ekran smartphone'a.
Po chwili poczułem, że miejsce na kanapie obok
mnie ugina się pod ciężarem czyjegoś ciała. Zerknąłem przelotnie w to miejsce i ujrzałem Louis'a, który szczerzył się w moim kierunku. Przesłałem mu zdezorientowane spojrzenie i z powrotem wlepiłem wzrok w rzecz, w którą wpatruję się już od dobrych dziesięciu minut.
- Co jest? - spytał, szturchając mnie łokciem w bok. Wzruszyłem ramionami, milcząc. Chłopak zajrzał mi przez ramię do mojego telefonu i zagwizdał przeciągle. - Chodzi o tą dziewczynę, o której paplałeś kilka dni temu cały czas? - zapytał z głupkowatym uśmiechem, wymalowanym na twarzy.
- Bez przesady - mruknąłem pod nosem i spuściłem głowę w dół.
- O co chodzi? - spytał trochę poważniej.
- Oh, o nic - odparłem rozdrażniony tymi wszystkimi pytaniami. - Po prostu chcę do niej zadzwonić, ale nie wiem czy to odpowiedni moment.
- Dylemat życia - zakpił Lou, chichocząc pod nosem.
- Nie pomagasz, Tomlinson - zmroziłem go spojrzeniem, na co ten otworzył szerzej oczy. Z powrotem przeniosłem wzrok na urządzenie i nadal obracałem nim w dłoniach.
- Styles, nie bądź babą, tylko dzwoń! - zachęcał mnie. Westchnąłem. - Powodzenia - poklepał mnie po plecach, wstając z miejsca i kierując się w stronę schodów.
Nabrałem powietrza w usta, po czym powoli je wypuściłem, naciskając w tym momencie zieloną słuchawkę. Przystawiłem telefon do ucha i przymknąłem lekko powieki. Jeden sygnał... drugi... trzeci... Chciałem już się rozłączyć, kiedy usłyszałem melodyjny głos, który tak bardzo pragnąłem usłyszeć.
- Halo?
- Umm... Hej - przywitałem się niepewnie.
- Hej! - odpowiedziała radośnie, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Co porabiasz? - spytałem, masując dłonią swój kark.
- Wracam właśnie ze spotkania z dyrektorką mojej szkoły - odparła moja rozmówczyni. Słysząc jej swobodny głos, moje mięśnie się rozluźniły i odzyskałem całą pewność siebie.
- Oh! Czyli pewnie zamierzasz resztę dnia nudzić się sama w domu - rozsiadłem się wygodniej na kanapie, mówiąc z uśmiechem do słuchawki.
- Mniej więcej tak to będzie wyglądało. Moja przyjaciółka ma randkę, więc tylko to mi pozostało - wytłumaczyła zrezygnowanym głosem.
- Więc jeśli nie masz żadnych planów, to może dałabyś się wyciągnąć na jakieś spotkanie - zaproponowałem, wyczekując odpowiedzi w lekkiej niepewności.
- Pewnie! - odezwał się głos z drugiej strony. Ucieszyłem się bardzo, bardzo.
- To może o 13:00 tam gdzie ostatnim razem na siebie wpadliśmy?
- Okej
- To do zobaczenia - powiedziałem, a gdy usłyszałem krótkie "Pa", rozłączyłem się. Dzięki Tommo.
*Allie*
Nie mogłem nadal uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło. On naprawdę zadzwonił i jeszcze się ze mną umówił. Te dzień zapowiada się niesamowicie. Wprawiłam nogi w szybszy ruch, aby jak najprędzej znaleźć się w domu. W końcu do 13:00 już niedługo. Na mojej twarzy zagościł promienny uśmiech, który napewno zostanie tam na dłużej. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rzuciłam klucze na szafkę w ganku i zdjęłam trampki, a kurtkę powiesiłam na wieszaku, co zrobiłam też z torebką. Poczłapałam do salonu i włączyłam telewizor. Na jednym z kanałów leciał teleturniej, który oglądałam jeszcze przed wypadkiem, więc postanowiłam zostawić na tym. Rzuciłam się na kanapę. Nagle ogarnęła mnie panika. Niby w co ja mam się ubrać? Nie mam zbyt dużo ciuchów, bo po wyjściu ze szpitala jeszcze nie zdążyłam uzupełnić zawartości mojej szafy. Popędziłam przestraszona do pokoju i z hukiem otworzyłam drzwi od "garderoby". Kilka bluzek wypadło na podłogę, ale szybko je podniosłam i odłożyłam na swoje miejsce. Spanikowana, zaczęłam przeglądać ubrania, ale nic odpowiedniego nie znalazłam. Co ja mam robić? Wiem! Alex? Ale przecież ona może być już na randce! Cholera! Jednak może warto spróbować... Wybrałam jej numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Alex, odbierz, proszę - powtarzałam te słowa jak mantrę.
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie. Odetchnęłam z ulgą.
- Alex, ratuj! Potrzebne mi są jakieś ciuchy na spotkanie z Harry'm - mówiłam rozpaczliwie. - Nie mam się w co ubrać - pisnęłam. Zachowuję się jak typowa dziewczyna. - Tak, wiem, masz zaraz randkę, ale musisz mi pomóc.
- Spokojnie. Mam jeszcze trochę czasu. Trochę! - powiedziała dobitnie. - Oczywiście, że ci pomogę - ulżyło mi jeszcze bardziej. - Co mam ci przynieść?
- Nie wiem, nie mam pojęcie! - odparłam zrezygnowana.
- Ugh! Okej - westchnęła. - Coś wymyślę. Będę za dziesięć minut - usłyszałam tylko szybkie pikanie, co oznaczało zakończenie połączenia. Schowałam telefon do kieszeni spodni i przetarłam twarz dłońmi.Czekałam na moją przyjaciółkę jak na szpilkach. Godzina 13:00 zbliżała się wielkimi krokami, a ja byłam w proszku. Denerwowałam się, że nie zdążę czy coś, a bardzo zależało mi na tym spotkaniu. W końcu usłyszałam upragniony dzwonek do drzwi. Pobiegłam jak szalona w tamtym kierunku, wpuszczając do środka pannę Brown ze stosem ciuchów w dłoniach. Podążyła do salonu, a ja zaraz za nią. Rzuciła wszystko na kanapę.
- Wybieraj - wskazała dłonią na ciuchy i skrzyżowała ręce na piersi.
- Pomóż - pisnęłam. - Co może pasować na tą "okazję"?
- Boże, Allie, jakaś ty spanikowana - zaśmiała się Alex.
- Oh, daj spokój! Pomóż mi coś wybrać - ponaglałam ją.
- Dobra. Więc ja myślę, żeby postawić na czarne rurki, tą tunikę i ten płaszczyk - wskazała na odpowiednie rzeczy. Moje źrenice się powiększyły, a na usta wtargnął uśmiech. Strzał w dziesiątkę!
- Alex, co ja bym bez ciebie zrobiła? - rzuciłam się na jej szyję i zaczęłam dziękować.
- Okej, daj spokój. Szykuj się, bo w końcu obie spóźnimy się na te nasze randki - puściła mi oczko, chichocząc, na co ja skarciłam ją spojrzeniem.
- To nie jest żadna randka - wyjaśniłam poważnym tonem. Ta tylko wystawiła mi język z rozbawieniem, zabrała resztę ubrań i podążyła do wyjścia.
Zabrałam zestaw ubrań i pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic, wcześniej ściągając z siebie ubrania. Odkręciłam ciepłą wodę, a następnie wtarłam w swoje ciało truskawkowy żel, dzięki czemu powstała piana. Spłukałam ją i wyszłam z kabiny, owijając się w ręcznik. Wytarłam starannie mokre ciało i ubrałam bieliznę. Wysuszyłam włosy i rozczesałam je, zostawiając rozpuszczone. Wyszorowałam zęby, po czym ubrałam się, żeby na koniec zrobić makijaż. Zwykle stawiałam tylko na bezbarwny błyszczyk i tusz do rzęs, ale teraz dodałam jeszcze eyeliner i trochę pudru. Ostatni raz zerknęłam w lustro i mogę stwierdzić, że efekt końcowy jest zadawalający.
Gotowa do wyjścia, zbiegłam na dół. Rozejrzałam się po korytarzu, tak z przyzwyczajenia. Wystukałam krótkiego SMS-a do mamy, informującego o tym, że wychodzę, żeby nie martwiła się o mnie, kiedy wróci do domu. Skierowałam się do ganku, gdzie założyłam płaszczyk i buty. Opuściłam dom, kierując się do centrum Londynu.
Kiedy doszłam na miejsce, od razu zauważyłam Harry'ego. Stał przy tym samym murku, gdzie ostatnio na siebie wpadliśmy. Już z daleka się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłam nieśmiało gest, po chwili spuszczając wzrok na dół. Jejku, co się ze mną dzieje?
- Hej - przywitał się ze mną.
- Hej - odparłam, zerkając w jego zielone tęczówki, przez co zakręciło mi się w głowie.
- Chodź - pociągnął mnie lekko za rękę. Oszołomiona chwyciłam jego dłoń mocniej. Chłopak zaczął biec, a ja razem z nim.
- Harry, wariacie! - krzyknęłam między salwami śmiechu. Kierowaliśmy się w nieznanym mi kierunku.
- Zaufaj mi - powiedział z uśmiechem, ukazując swoje dołeczki. Skinęłam lekko głową, nadal nie będąc pewna, gdzie on mnie zabiera.
Po kilku minutach zbiegliśmy z jakiejś skarpy w dół, by po chwili znaleźć się nad brzegiem Tamizy. Było tu pięknie, cicho i spokojnie. Nikogo tu nie było, oprócz nas. Puściłam dłoń nastolatka, podchodząc bliżej tafli wody i przyglądając się jej.
- Ślicznie tu - powiedziałam z zachwytem w głosie.
- Lubię tu przychodzić. Nikogo nigdy tu nie ma, mogę w spokoju posiedzieć, pomyśleć. To takie moje miejsce - wyjaśnił. Odwróciłam się w jego stronę i przesłałam delikatny uśmiech.
- Czy to oznacza, że to teraz także moje miejsce? - spytałam nieśmiale.
- Na to wychodzi - zachichotał pod nosem. - Usiądźmy - oznajmił, rozkładając swój płaszcz na trawie.
- Ej, będzie ci zimno - zmarszczyłam czoło. Nie chciałam, żeby przeze mnie się rozchorował.
- Jest mi wręcz gorąco - puścił mi oczko. Wywróciłam oczami i usiadłam na skrawku materiału, a chłopak obok mnie.
- Wiesz, jesteś inny... - zaczęłam cicho.
- Co to znaczy? - dopytywał, przyglądając się mojej twarzy.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami, zerkając w jego oczy. - Tak po prostu
- Ty też jesteś inna. Zainteresowałaś mnie od pierwszego spotkania. Opowiedz coś o sobie - przygryzł dolną wargę, uważnie obserwując moje zachowanie.
- Hmm... A co chciałbyś wiedzieć? - zapytałam, na co nastolatek uniósł kąciki ust ku górze.
- Najlepiej wszystko - uzyskałam.odpowiedź.
- Więc... Mieszkam jakieś dwa kilometry stąd razem z mamą. Miałam wypadek i straciłam pięć lat z życia, ale to już wiesz - zerknęłam na niego przelotnie. Chłopak przytaknął skinieniem głowy. Moją najlepszą przyjaciółką jest Alex. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Pomaga mi zawsze, w każdej, nawet tragicznej sytuacji - zachichotałam, przypominając sobie wydarzenie z dzisiejszego dnia. - W szpitalu było mi bardzo ciężko. Na początku byłam załamana różnymi zdarzeniami... - mówiłam, wpatrując się w ziemię i skubiąc trawę. Czułam na sobie wzrok Harry'ego. - Do tego moja druga przyjaciółka wyjechała, a na dodatek pojawili się dziadkowie, których w całym życiu widziałam może z dwa razy - zaśmiałam się ironicznie, próbując się nie rozpłakać.
- I co dalej?
- Przyjechali prosić o wybaczenie. Nie chciał nawet o tym słuchać, ale mama mnie namówiła, żebym to zrobiła i pogodziła się z nimi.
- Żałujesz? - spytał, lustrując mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami.
- Nie - spojrzałam w głąb jego tęczówek. - Starają się wszystko naprawić - westchnęłam. - Okej... Koniec paplaniny i mnie. Teraz twoja kolej.
- Umm... Nie ma o czym mówić - spuścił głowę w dół, unikając kontaktu wzrokowego.
- Napewno jest - zaśmiałam się. Nastała chwila milczenia, która była trochę niezręczna.
- Mój tata zostawił nas, gdy byłem mały... - zaczął smutnym głosem.
- Przykro mi - wydusiłam z siebie.
- Mam mamę i Gemmę, moją siostrę. Kocham je nad życie i nie wyobrażam sobie, żebym mógł je stracić. Mieszkam tu, w Londynie z czterema przyjaciółmi: Louis'em, Liam'em, Niall'em i Zayn'em. Są dla mnie jak bracia. Umm... To chyba tyle - zawahał się.
Rozmawiałam z Harry'm o jakiś zwykłych rzeczach. Wyglądało to raczej tak, że on opowiadał mi jakieś żarty, a ja wybuchałam niepohamowanym śmiechem, przy okazji komentując jego wypowiedź. Bawiłam się świetnie. Brzuch mnie bolał, ale tylko od śmiechu.
- Chyba zbiera się na deszcz - poinformował mnie, wpatrując się w zachmurzone niebo. Miał rację. Lada chwila, a zacznie lać.
- Zbierajmy się już - poprosiłam. Chłopak wstał i podał mi dłoń, dzięki czemu łatwiej było mi podnieść się do pionu. Zabrał płaszcz i zarzuciła na swoje ciało. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę powrotną. Spotkanie mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych. Mam nadzieję, że nie jest ono ostatnie.
taaaaak wreszcie jest duzo Harrego !!! ten rozdzial jest jak zawsze zajebisty <3<3<3<3 next ! next ! next !
OdpowiedzUsuńXD:-*
A będzie jeszcze więcejjjjj ;)
UsuńHallie <3
OdpowiedzUsuńRandka opisana cudownie, aż sama sobie przypomniałam moją własną randkę, która wyglądała podobnie :3
Rozdział oczywiście cudowny, bo jakby inaczej :)
Życzę weny w dalszym pisaniu, ily xx
@xAgata_Sz x