wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 13

Doszłam we wskazane miejsce. Moim oczom ukazała się wielka willa. Zamrugałam szybko oczami, nie wierząc w to, co widzę. Może pomyliłam adresy? Zerknęłam na wiadomość od Harry'ego i wszystko się zgadzało. Dom był naprawdę wspaniały. Ale jedno mnie zastanawia. Jak dziewiętnastolatka z czterema kumplami było stać na coś tak wielkiego? Może mają bogatych rodziców, którzy na każdym kroku ich rozpieszczają i kupują taką chatę. Ciekawe ile była warta? Nie zastanawiając się dłużej nad tym, jak pięciu chłopców było stać na taki dom, podeszłam do furtki i nacisnęłam na mały guziczek. Po chwili zamek ustąpił, a ja mogłam wejść na posesję. Przeszłam kilka metrów po brukowanym chodniczku, po czym wbiegłam po kilku schodkach i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzyły się one, a w progu stał, szczerzący się w moim kierunku, loczek. Zachichotałam pod nosem na jego widok, spuszczając wzrok.
- Wejdź - wskazał gestem ręki, odsuwając się trochę na bok. Skinęłam głową i przekroczyłam próg, znajdując się tym samym w niewielkim ganku. Zdjęłam płaszczyk, który odebrał ode mnie chłopak i powiesił na wieszaku. Ze swoim niesamowitym uśmiechem wskazał ręką, abym szła dalej. Kierowaliśmy się w stronę salonu. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, ujrzałam siedzących na kanapie czterech chłopców.
- Hej - rzucili w moim kierunku z uśmiechami na twarzach, po czym zaczęli się ze mną witać.
Więc... Blondasek to Niall, ten z czarnymi włosami to chyba Zayn, a dwóch szatynów to Liam i Louis, ale jeszcze nie do końca ich rozpoznaję. Wszyscy są niesamowicie przystojni i hmm...uroczy? Tak, to dobre określenie.
Usiadłam niepewnie na kanapie, gdzie chłopcy zrobili mi miejsce. Harry gdzieś zniknął, co trochę mnie zaniepokoiło, bo to jego znam najlepiej. Obok mnie siedział Niall, który cały czas się do mnie szczerzył, a po drugiej stronie chyba Louis. Na fotelu obok usadowił się Zayn. Ten drugi szatyn (Uh, jak mu było na imię?) był nieobecny w pokoju tak, jak Harry.
- Więc masz 18 lat? - zapytał Lou, odwracając się do mnie bokiem, żeby mógł mnie lepiej widzieć.
- Tak - zachichotałam, widząc jego dziwny uśmieszek.
- To tylko rok mniej niż Haroldzik - wyszczerzył się. Z uśmiechem na ustach skinęłam głową.
- Chodzisz do szkoły? - dorzucił Niall. Momentalnie odwróciłam się w jego kierunku, żeby nie wyszło, że jestem niekulturalna i nie patrzę w oczy, gdy z kimś rozmawiam.
- Na razie nie - odparłam.
- Debilu, przecież Hazza mówił, że Allie jest po wypadku - skarcił go do tej pory milczący Zayn. Zerknęłam na niego i przesłałam delikatny uśmiech. Obok siebie usłyszałam charakterystyczny plask - zderzenie dłoni blondyna z jego czołem. Zaśmiałam się pod nosem.
- Jejku, przepraszam. Zapomniałem. Nie chciałem cię urazić - mówił ze skruchą w głosie.
- Spokojnie. Nic się nie stało - wyjaśniłam. - Czyli Harry dużo wam o mnie mówił... - zaczęłam nieśmiało, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
 - Nawet nie wiesz jak bardzo! - odezwał się Louis. - Po waszym pierwszym spotkaniu cały dzień o tobie paplał, zachwycając się twoją osobą. Ups... Powiedziałem trochę za dużo... - poczułam na moich policzkach lekkie pieczenie i byłam pewna, że widnieją na nich czerwone rumieńce. Momentalnie zrobiło mi się jakoś gorąco. Krępujące milczenie przerwało wejście do salonu Harry'ego i tego drugiego - Liam'a!
- Myślę, że nie zamęczyli cię pytaniami - zaczął loczek, stawiając na ławie jakieś picie i przekąski.
- Nie - zaprzeczyłam, uśmiechając się delikatnie. - Bardzo miło nam się gawędzi - rozejrzałam się po twarzach chłopców, którzy szczerzyli swoje ząbki w moim kierunku.
- Potrafimy być mączący, uwierz - odezwał się szatyn, a mianowicie Liam, którego mogłam usłyszeć po raz drugi w dzisiejszym dniu.
- No może ty! - zbulwersował się Lou. Zaśmiałam się, widząc jego zabawną minę. - Powiem ci tak w sekrecie... - zwrócił się do mnie szeptem, który i tak wszyscy słyszeli - Li to straszny nudziarz - puścił mi oczko, a ja znowu wybuchnęłam śmiechem. Wymieniony przez Louis'a chłopak trzepnął go w głowę, na co Lou zrobił obrażoną minę, mrucząc pod nosem coś, co brzmiało "Nie pogrywaj sobie..."
- Hazza - odezwał się Niall. - Gdzie są moje cukierki?? - dopiero teraz spostrzegłam dziwny akcent chłopaka.
- Nialler, mamy gościa, nie będę teraz szukał twoich cholernych cukierków - Harry syknął w stronę chłopaka, następnie przesyłając mi szeroki uśmiech, co wyglądało trochę komicznie. Blondyn naburmuszył się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Jesteś Irlandczykiem? - zadałam pytanie.
- Tak - odparł.
- Masz bardzo charakterystyczny akcent.
- Tak, wiem, jest bardzo seksowny - poruszył dziwnie brwiami, na co po raz kolejny zaczęłam się śmiać.
Niall, Louis, Liam i Zayn byli naprawdę sympatycznymi chłopakami. Świetnie mi się z nimi rozmawiało. Z Harry'm oczywiście też, ale chyba o tym nie muszę wspominać. Moi nowo poznani znajomi byli pozytywnie zwariowani i zabawni. Ciągle doprowadzali mnie do stanu niepohamowanego śmiechu. Swoimi żartami potrafili rozśmieszyć nawet największego ponuraka. Są naprawdę wspaniali. Nie sądziłam, że będę potrafiła tak dobrze dogadywać się z ludźmi płci przeciwnej. Myślałam, że do końca życia moją jedyną przyjaciółką będzie Alex i Susann, ale chyba niedługo to się zmieni.
Cała piątka jest ze sobą bardzo zżyta. Widać to gołym okiem. Wiedzą o sobie nawzajem dosłownie wszystko. Są przykładem prawdziwych przyjaciół.
W towarzystwie tej zwariowanej piątki całkowicie straciłam rachubę czasu. Siedzę u nich już może kilka, kilkanaście godzin. Wiedziałam, że jestem już tu długo, bo kiedy wychodziłam z mojego domu było południe, a teraz robi się już ciemno.
- Uh, zasiedziałam się - oznajmiłam, podnosząc się z mojego miejsca. - Będę się już zbierać.
- Już? - rzucił Irlandczyk, przeżuwający kolejną garść popcornu.
- Jest już późno.
- No właśnie. Może zostaniesz u nas, a nie będziesz włóczyć się sama po nocy - zaproponował Liam. On był tym najodpowiedzialniejszym z całej paczki. Wszystkich w miarę pilnował i zajmował się domem. - Nie trzeba.
- No to ja cię odprowadzę - wyrwał się Harry, podnosząc się do pionu i stając naprzeciw mnie. - Dam sobie radę - wydusiłam z siebie, patrząc w podłogę. Przyrzekam, że jakoś tak nagle zrobiło mi się gorąco. - Cześć chłopaki - pomachałam siedzącej czwórce na pożegnanie.
- Pa
- Wpadnij jeszcze do nas
- Na pewno - rzuciłam w przestrzeń i skierowałam się do ganku, a loczek zaraz za mną.
- Nie daj się prosić - powiedział po chwili ciszy. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Pozwól mi cię odprowadzić - przygryzłam wargę, po czym skinęłam lekko głową, przesyłając mu pogodny uśmiech. Chłopak szybko wsunął na stopy trampki i zarzucił na siebie kurtkę. Otworzył mi drzwi, przepuszczając w progu, przy okazji obdarzając mnie tym swoim uśmieszkiem. Ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Piękna dziś pogoda - odezwał się chłopak po kilku minutach ciszy.
- Uhm - przyznałam mu racje.
- Co myślisz o chłopakach? - zapytał, zerkając na mnie w tym samym momencie, co ja na niego, dzięki czemu nasze spojrzenia się spotkały.
- Polubiłam ich
- Są trochę nie do ogarnięcia, ale są sympatyczni - zachichotał pod nosem.
- Tak - wlepiłam wzrok w swoje buty i tak już szłam do końca naszego spaceru. - To tutaj - zatrzymałam się przed domem, stając na wprost chłopaka i przygryzając wargę.
- Umm - zaczął niepewnie, wlepiając wzrok gdzieś w ziemię i kopiąc małe kamyczki. - To do zobaczenia - zbliżył się szybko o krok w moją stronę i musnął delikatnie mój policzek swoimi ustami. Taki tam przyjacielski gest, ale moje serce zaczęło walić jak oszalałe.
- Cześć - odpowiedziałam drżącym głosem i skierowałam swoje nogi do domu. Kiedy stałam przy drzwiach, jeszcze raz zerknęłam na oddalającą się postać chłopaka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i nacisnęłam na klamkę.

*Harry*
Przekroczyłem próg domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Rzuciłem je na szafkę, a nogi poniosły mnie do salonu. W całym mieszkaniu było już cicho,więc chłopcy pewnie już śpią. Wszedłem do salonu, a na kanapie siedział Louis. Otworzyłem szerzej oczy, bo myślałem, że on także jest już u siebie i smacznie sobie śpi, jednak myliłem się. Usiadłem obok niego w ciszy.
- Będziesz miał kłopoty, stary - Tommo odezwał się po chwili. Spojrzałem na niego niepewnie, nie wiedząc, o co mu dokładnie chodzi. - To okłamywanie Allie nie wyjdzie ci wcale na dobre...
- Daj spokój... - warknąłem.
- Tylko uprzedzam. Radzę ci jak najprędzej wyznać prawdę, bo ona w końcu się o tym dowie - przymknąłem lekko oczy, szybko oddychając. Ciekawe jak mam jej to powiedzieć? To nie jest takie proste. Nie dla mnie...

środa, 19 marca 2014

Rozdział 12

Leżałam na łóżku, czytając jakąś książkę. Nie mogłam się w ogóle skupić, bo myśli o pewny osobniku o zielonych oczach znacznie mi to
uniemożliwiały. Ciągle w mojej głowie odbijało się echo jego dźwięcznego głosu, a na dłoni czułam jego dotyk. Co się ze mną dzieje? Rozdrażniona zerknęłam na ekran telefonu, który leżał obok mnie, na pościeli. Żadnego SMS-a, żadnego połączenia. Wypuściłam powietrze z ust z cichym świstem. Wróciłam do czytania, ale jakoś nie szło mi to za dobrze. Nagle do
mojego pokoju wparowała Alex. To już standard, że przychodzi tu kiedy chce i nawet nie puka do
drzwi. Zresztą... Ja robię to samo, kiedy przychodzę do niej. Dziewczyna była radosna i
uśmiechnięta. Usiadła na fotelu, wcześniej rzucając w moim kierunku "cześć", na co mruknęłam to samo w odpowiedzi.
- Jak randka? - spytałam od niechcenia, penetrując wzrokiem kolejne linijki tekstu.
- Było cudownie! Jack jest... Oh! Niesamowity - zachwycała się, gestykulując dłońmi i robiąc
maślane oczy. - Byliśmy w kawiarence, gdzie zamówiliśmy gorące czekolady. Rozmawialiśmy i
rozmawialiśmy. Ach! Najlepsza randka w moim życiu - zachichotała. - A jak twoje spotkanie z tym chłoptasiem? - zapytała, w końcu na mnie zerkając. Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze - powiedziałam zgodnie z prawdą. No bo przecież było dobrze.
- To super - zaszczebiotała. - Wracając do Jack'a - drążyła temat. - Dzisiaj idziemy do kina na
jakąś komedię romantyczną - zapiszczała z radości, na co tylko przesłałam jej uśmiech. - Co ty taka smutna? - zmarszczyła brwi, uważnie mi się przyglądając.
- Wydaje ci się. Chcę po prostu trochę poczytać - oparłam głowę na dłoniach, czytając tą beznadziejną powieść. Nie wiem, czy naprawdę
taka była, bo nie skupiałam na tym zbyt dużej uwagi, ale wcale nie mam ochoty jej czytać. W trakcie moich przemyśleń, do przyjaciółki
zadzwonił telefon.
- Halo? - odezwała się do słuchawki radosnym głosem, wstając ze swojego miejsca i podchodząc do okna. - Pewnie... Hahaha...
Okej... Do zobaczenia - zakończyła rozmowę z bananem na twarzy i zaczęła piszczeć. Popatrzyłam na nią, jak na idiotkę, po czym
znowu spuściłam wzrok. - Jack dzwonił. Chciał się upewnić, czy nasze spotkanie jest nadal
aktualne.
- Uhm - mruknęłam.
- Ja lecę się szykować. Miłego dnia - życzyła mi i podbiegła do drzwi.
- Udanej randki - krzyknęłam, kiedy opuściła już pomieszczenie. Z daleka usłyszałam stłumione
"dziękuję".
Odrzuciłam książkę na bok, wydmuchując powietrze z ust, przez co kosmyki włosów, które
znajdowały się na twarzy, odfrunęły gdzieś na bok. Wbiłam wzrok w sufit, powracając do
dziwnych myśli. Chłopak z lokami całkowicie zadomowił się w mojej głowie i nie miał zamiaru jej opuścić. Cholera, co się ze mną dzieje? Czemu nie mogę przestać o nim myśleć? Co jest ze mną nie tak? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi.
Ugh!

*Harry*
Leżałem w sypialni na niepościelanym łóżku.Wpatrywałem się tępo w biały sufit, który teraz wydawał się tak bardzo interesujący. Przed moimi oczami cały czas miałem widok ślicznej
brunetki o czekoladowych oczach. Nie wiem czemu, ale od wczoraj ciągle o niej myślę. Odgarnąłem z czoła niesforne loki, które mi
przeszkadzały i przekręciłem się na brzuch. Może by tak zadzwonić do Allie. Może moglibyśmy się spotkać, czy chociaż porozmawiać... Nie! To zły pomysł. Eh, pewnie ma mnie już dosyć. Wczoraj spędziliśmy... no
dużo czasu ze sobą i wątpię, żeby chciała poświęcać mi dzisiejszy dzień.
- Co tak leżysz? - do moich uszu dotarł rozbawiony głos Horana, który właśnie wchodził do mojego pokoju.
- Puka się - mruknąłem pod nosem, obracając się na plecy.
- Jak tam wczorajsza randka? - spytał, poruszając dziwnie brwiami, na co skarciłem go spojrzeniem.
- To nie była żadna randka - burknąłem.
- Taaa - rzucił sarkastycznie w moim kierunku i usiadł na brzegu łóżka. - To kiedy nam ją
przedstawisz?
- Kogo? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na blondyna, który robił głupią minę.
- No tą dziewczynę! - wytłumaczył z
poirytowaniem w głosie
- Przedstawić? Wam? - uniosłem jedną brew do góry w geście zdziwienia i poruszałem głową z
niedowierzaniem.
- No tak, Styles. Przyprowadzisz ją do domu, zapoznasz z nami - wyjaśnił, dokładnie wypowiadając każde słowo tym swoim irlandzkim akcentem - Cała filozofia - prychnął.
- Emm... - zawahałem się.
- Może dzisiaj? - zapytał, szczerząc się w moim kierunku. Podrapałem się po głowie, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. W sumie, to nie jest głupi pomysł. Chociaż mam pretekst, żeby się z nią spotkać. Tylko muszę poprosić o coś chłopaków...

*Allie*
Przełączyłam pilotem na kolejny kanał, gdzie znowu leciały nudne reklamy, które znałam już niemalże na pamięć. Kliknęłam na przycisk po raz kolejny i jęknęłam z niezadowolenia, kiedy ponownie ujrzałam reklamę o jakimś super
miękkim papierze toaletowyn. Pfff. Przecież to takie interesujące. Poirytowana, wyłączyłam
telewizor, rzucając pilot gdzieś w bok. Rozłożyłam się na kanapie. Tak cholernie się nudziłam. Alex była właśnie na romantycznej
randce z Jack'iem. Pewnie pochłaniała teraz popcorn, przytulając się do chłopaka i  szepcząc mu na ucho słodkie słówka. Eh. A ja? Siedzę w
domu i użalam się, że nie ma nic ciekawego w telewizji. Ambitnie...
Kiedy umierałam z nudów, nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk dobiegający z mojego
telefonu, oznaczający, że ktoś do mnie dzwoni. Niechętnie podniosłam się z kanapy, wyciągając rękę w stronę niedużego stolika i chwytając
urządzenie w dłoń. Kiedy zobaczyłam na ekranie
imię chłopaka zaczynające się na "H", a kończące na "Y", mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech. Zwinnym ruchem przejechałam kciukiem po ekranie, po czym przystawiłam smartphone'a do ucha.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki, powstrzymując chichot zadowolenia.
- Hej Allie! Miałabyś może ochotę wpaść do nas... To znaczy do mnie i do moich lokatorów... - powiedział prosto z mostu.
- Hmm... - zastanowiłam się.
- Nie przyjmuję odmowy. Chłopcy bardzo chcą cię poznać - aż czułam jak nastolatek się uśmiecha, przez co moje kąciki ust jeszcze bardziej powędrowały do góry.
- Okej, przyjdę. Tylko musisz podać mi adres - odezwałam się po chwili milczenia, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Pewnie! Wyślę ci za chwilę SMS-em - oznajmił zadowolony.
- No to do zobaczenia - rzuciłam i rozłączyłam się.
Zaczęłam śmiać się jak idiotka i skocznym krokiem ruszyłam na piętro, gdzie miałam zamiar ubrać się jakoś bardziej wyjściowo.
Wyjęłam z szafy jeans'y, T - shirt i sweterek. W tym momencie przyszła wiadomość. Zerknęłam
na telefon, odczytując ją i szczerząc się do ekranu. Mniej więcej wiem, gdzie to jest. Zablokowałam urządzenie, po czym ruszyłam do
łazienki w celu przebrania się i poprawienia swojego wyglądu. Założyłam na swoje ciało
wybrane ciuchy, następnie rozczesałam potargane włosy, pozwalając im spływać
swobodnie na plecy. Na usta nałożyłam różowy błyszczyk, a na rzęsach znalazła się warstwa
czarnego tuszu. Na koniec spryskałam się kwiatowymi perfumami i byłam gotowa do
wyjścia. Zabrałam telefon, wsuwając go do kieszeni spodni i zbiegłam na dół. W ganku
ubrałam kurtkę, a na stopy moje ulubione trampki. Ruszyłam we właściwym kierunku.

*Harry*
Wszystko z chłopakami ustaliłem. Na początku podeszli do mojego planu bardzo sceptycznie. W
ogóle nie chcieli się na to zgodzić, tłumacząc, że będę tego żałował. Jakoś nie mogłem się przemóc, żeby powiedzieć Allie prawdę. Jest
jeszcze za wcześnie. W końcu moi przyjaciele zgodzili się na ten układ, pod warunkiem, że niedługo wyjawię jej całą prawdę. To chyba nie będzie takie proste...

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 11

Czytasz=komentujesz
----------------------------------------------
Zerwałam z wieszaka w szafie cienką kurtkę, przy okazji zrzucając kilka innych rzeczy, ale.miałam to gdzieś. Byłam nieźle spóźniona na to całe spotkanie z dyrektorką szkoły. Mama od dwóch godzin była w pracy, więc nie mogła mnie obudzić, a mój budzik w telefonie oczywiście szwankował. Chyba, że miałam tak twardy sen i go nie słyszałam... Zbiegając po schodach, zarzuciłam kurtkę na plecy i poprawiłam fryzurę, która nie pomagała mi w ułożeniu się. W ganku szybko wsunęłam na stopy trampki, nie wiążąc sznurówek, tylko wciskając je gdzieś do środka, a niedużą torebkę przełożyłam przez ramię. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz, który po chwili wylądował w torebce. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Mam osiem minut. Cholera! Świetnie! Po prostu super!
Ruszyłam biegiem w odpowiednim kierunku, przytrzymując jedną ręką torebkę, która ciągle obijała się o moje biodro, co było bardzo irytujące. Przez moją głowę przechodziło tysiące myśli. Pewnie się spóźnię, dyrektorka nie będzie zadowolona i od samego początku będę miała złą opinię. Ugh! Może zawrócić i w ogóle tam dzisiaj nie iść. A potem powiedzieć, że skręciłam nogę czy coś. W sumie niezły plan.
Po paru minutach byłam na miejscu. Jednak nie zrealizowałam mojego pomysłu. Może innym razem. Weszłam przez frontowe drzwi, kierując się do gabinetu pani dyrektor. Korytarze były puste, więc zapewne trwały lekcje. Przed zapukaniem do drzwi z plakietką "Dyrektor szkoły", jeszcze raz zerknęłam na zegarek - 9:59. Szczęściara ze mnie. Wzięłam głęboki oddech i energicznie zapukałam w drewniane drzwi. Usłyszałam ciche "proszę", po czym weszłam w głąb pomieszczenia.
- Dzień dobry - przywitałam się z uśmiechem.
- Dzień dobry, Allie! - powiedziała optymistycznie i wstała ze swojego skórzanego fotela, podchodząc bliżej i delikatnie mnie przytulając, co bardzo mnie zdziwiło. - Usiądź - wskazała na mniej wygodne krzesło niż jej, przy dużym biurku. Skinęłam głową i zajęłam miejsce. - Jak się czujesz? - zadała kolejne pytanie, usadawiając się na swoim miejscu i składając dłonie jak do modlitwy.
- Bardzo dobrze - uniosłam kąciki ust.
- To bardzo się cieszę - zaśmiała się, sięgając po jakieś papiery. - Więc przejdźmy do konkretów...

*Harry*
Siedziałem na kanapie w salonie i wpatrywałem się w ekran telefonu, na którym widniał napis "Allie" i ciąg cyferek, które znałem już na pamięć od ciągłego patrzenia na nie. Chciałem nacisnąć zieloną słuchawkę, ale ciągle coś mnie powstrzymywało. Bałem się, że może nie ma czasu, albo po prostu nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Nie mam pojęcia czemu tak obawiam się takiej zwykłej rozmowy przez telefon. Zawsze jestem taki pewny siebie i bez problemu potrafię dogadać się z każdym. Czemu w tym przypadku jest inaczej? Zablokowałem ekran i obracając w dłoniach urządzenie, wbiłem wzrok w sufit, wypuszczając z rezygnacją powietrze z płuc. Odgarnąłem niesforne loki, opadające na moje czoło i znowu odblokowałem ekran smartphone'a.
Po chwili poczułem, że miejsce na kanapie obok
 mnie ugina się pod ciężarem czyjegoś ciała. Zerknąłem przelotnie w to miejsce i ujrzałem Louis'a, który szczerzył się w moim kierunku. Przesłałem mu zdezorientowane spojrzenie i z powrotem wlepiłem wzrok w rzecz, w którą wpatruję się już od dobrych dziesięciu minut.
- Co jest? - spytał, szturchając mnie łokciem w bok. Wzruszyłem ramionami, milcząc. Chłopak zajrzał mi przez ramię do mojego telefonu i zagwizdał przeciągle. - Chodzi o tą dziewczynę, o której paplałeś kilka dni temu cały czas? - zapytał z głupkowatym uśmiechem, wymalowanym na twarzy.
- Bez przesady - mruknąłem pod nosem i spuściłem głowę w dół.
- O co chodzi? - spytał trochę poważniej.
- Oh, o nic - odparłem rozdrażniony tymi wszystkimi pytaniami. - Po prostu chcę do niej zadzwonić, ale nie wiem czy to odpowiedni moment.
- Dylemat życia - zakpił Lou, chichocząc pod nosem.
- Nie pomagasz, Tomlinson - zmroziłem go spojrzeniem, na co ten otworzył szerzej oczy. Z powrotem przeniosłem wzrok na urządzenie i nadal obracałem nim w dłoniach.
- Styles, nie bądź babą, tylko dzwoń! - zachęcał mnie. Westchnąłem. - Powodzenia - poklepał mnie po plecach, wstając z miejsca i kierując się w stronę schodów.
Nabrałem powietrza w usta, po czym powoli je wypuściłem, naciskając w tym momencie zieloną słuchawkę. Przystawiłem telefon do ucha i przymknąłem lekko powieki. Jeden sygnał... drugi... trzeci... Chciałem już się rozłączyć, kiedy usłyszałem melodyjny głos, który tak bardzo pragnąłem usłyszeć.
- Halo?
- Umm... Hej - przywitałem się niepewnie.
- Hej! - odpowiedziała radośnie, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Co porabiasz? - spytałem, masując dłonią swój kark.
- Wracam właśnie ze spotkania z dyrektorką mojej szkoły - odparła moja rozmówczyni. Słysząc jej swobodny głos, moje mięśnie się rozluźniły i odzyskałem całą pewność siebie.
- Oh! Czyli pewnie zamierzasz resztę dnia nudzić się sama w domu - rozsiadłem się wygodniej na kanapie, mówiąc z uśmiechem do słuchawki.
- Mniej więcej tak to będzie wyglądało. Moja przyjaciółka ma randkę, więc tylko to mi pozostało - wytłumaczyła zrezygnowanym głosem.
- Więc jeśli nie masz żadnych planów, to może dałabyś się wyciągnąć na jakieś spotkanie - zaproponowałem, wyczekując odpowiedzi w lekkiej niepewności.
- Pewnie! - odezwał się głos z drugiej strony. Ucieszyłem się bardzo, bardzo.
- To może o 13:00 tam gdzie ostatnim razem na siebie wpadliśmy?
- Okej
- To do zobaczenia - powiedziałem, a gdy usłyszałem krótkie "Pa", rozłączyłem się. Dzięki Tommo.

*Allie*
Nie mogłem nadal uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło. On naprawdę zadzwonił i jeszcze się ze mną umówił. Te dzień zapowiada się niesamowicie. Wprawiłam nogi w szybszy ruch, aby jak najprędzej znaleźć się w domu. W końcu do 13:00 już niedługo. Na mojej twarzy zagościł promienny uśmiech, który napewno zostanie tam na dłużej. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rzuciłam klucze na szafkę w ganku i zdjęłam trampki, a kurtkę powiesiłam na wieszaku, co zrobiłam też z torebką. Poczłapałam do salonu i włączyłam telewizor. Na jednym z kanałów leciał teleturniej, który oglądałam jeszcze przed wypadkiem, więc postanowiłam zostawić na tym. Rzuciłam się na kanapę. Nagle ogarnęła mnie panika. Niby w co ja mam się ubrać? Nie mam zbyt dużo ciuchów, bo po wyjściu ze szpitala jeszcze nie zdążyłam uzupełnić zawartości mojej szafy. Popędziłam przestraszona do pokoju i z hukiem otworzyłam drzwi od "garderoby". Kilka bluzek wypadło na podłogę, ale szybko je podniosłam i odłożyłam na swoje miejsce. Spanikowana, zaczęłam przeglądać ubrania, ale nic odpowiedniego nie znalazłam. Co ja mam robić? Wiem! Alex? Ale przecież ona może być już na randce! Cholera! Jednak może warto spróbować... Wybrałam jej numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Alex, odbierz, proszę - powtarzałam te słowa jak mantrę.
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie. Odetchnęłam z ulgą.
- Alex, ratuj! Potrzebne mi są jakieś ciuchy na spotkanie z Harry'm - mówiłam rozpaczliwie. - Nie mam się w co ubrać - pisnęłam. Zachowuję się jak typowa dziewczyna. - Tak, wiem, masz zaraz randkę, ale musisz mi pomóc.
- Spokojnie. Mam jeszcze trochę czasu. Trochę! - powiedziała dobitnie. - Oczywiście, że ci pomogę - ulżyło mi jeszcze bardziej. - Co mam ci przynieść?
- Nie wiem, nie mam pojęcie! - odparłam zrezygnowana.
- Ugh! Okej - westchnęła. - Coś wymyślę. Będę za dziesięć minut - usłyszałam tylko szybkie pikanie, co oznaczało zakończenie połączenia. Schowałam telefon do kieszeni spodni i przetarłam twarz dłońmi.Czekałam na moją przyjaciółkę jak na szpilkach. Godzina 13:00 zbliżała się wielkimi krokami, a ja byłam w proszku. Denerwowałam się, że nie zdążę czy coś, a bardzo zależało mi na tym spotkaniu. W końcu usłyszałam upragniony dzwonek do drzwi. Pobiegłam jak szalona w tamtym kierunku, wpuszczając do środka pannę Brown ze stosem ciuchów w dłoniach. Podążyła do salonu, a ja zaraz za nią. Rzuciła wszystko na kanapę.
- Wybieraj - wskazała dłonią na ciuchy i skrzyżowała ręce na piersi.
- Pomóż - pisnęłam. - Co może pasować na tą "okazję"?
- Boże, Allie, jakaś ty spanikowana - zaśmiała się Alex.
- Oh, daj spokój! Pomóż mi coś wybrać - ponaglałam ją.
- Dobra. Więc ja myślę, żeby postawić na czarne rurki, tą tunikę i ten płaszczyk - wskazała na odpowiednie rzeczy. Moje źrenice się powiększyły, a na usta wtargnął uśmiech. Strzał w dziesiątkę!
- Alex, co ja bym bez ciebie zrobiła? - rzuciłam się na jej szyję i zaczęłam dziękować.
- Okej, daj spokój. Szykuj się, bo w końcu obie spóźnimy się na te nasze randki - puściła mi oczko, chichocząc, na co ja skarciłam ją spojrzeniem.
- To nie jest żadna randka - wyjaśniłam poważnym tonem. Ta tylko wystawiła mi język z rozbawieniem, zabrała resztę ubrań i podążyła do wyjścia.
Zabrałam zestaw ubrań i pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic, wcześniej ściągając z siebie ubrania. Odkręciłam ciepłą wodę, a następnie wtarłam w swoje ciało truskawkowy żel, dzięki czemu powstała piana. Spłukałam ją i wyszłam z kabiny, owijając się w ręcznik. Wytarłam starannie mokre ciało i ubrałam bieliznę. Wysuszyłam włosy i rozczesałam je, zostawiając rozpuszczone. Wyszorowałam zęby, po czym ubrałam się, żeby na koniec zrobić makijaż. Zwykle stawiałam tylko na bezbarwny błyszczyk i tusz do rzęs, ale teraz dodałam jeszcze eyeliner i trochę pudru. Ostatni raz zerknęłam w lustro i mogę stwierdzić, że efekt końcowy jest zadawalający.
Gotowa do wyjścia, zbiegłam na dół. Rozejrzałam się po korytarzu, tak z przyzwyczajenia. Wystukałam krótkiego SMS-a do mamy, informującego o tym, że wychodzę, żeby nie martwiła się o mnie, kiedy wróci do domu. Skierowałam się do ganku, gdzie założyłam płaszczyk i buty. Opuściłam dom, kierując się do centrum Londynu.
Kiedy doszłam na miejsce, od razu zauważyłam Harry'ego. Stał przy tym samym murku, gdzie ostatnio na siebie wpadliśmy. Już z daleka się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłam nieśmiało gest, po chwili spuszczając wzrok na dół. Jejku, co się ze mną dzieje?
- Hej - przywitał się ze mną.
- Hej - odparłam, zerkając w jego zielone tęczówki, przez co zakręciło mi się w głowie.
- Chodź - pociągnął mnie lekko za rękę. Oszołomiona chwyciłam jego dłoń mocniej. Chłopak zaczął biec, a ja razem z nim.
- Harry, wariacie! - krzyknęłam między salwami śmiechu. Kierowaliśmy się w nieznanym mi kierunku.
- Zaufaj mi - powiedział z uśmiechem, ukazując swoje dołeczki. Skinęłam lekko głową, nadal nie będąc pewna, gdzie on mnie zabiera.
Po kilku minutach zbiegliśmy z jakiejś skarpy w dół, by po chwili znaleźć się nad brzegiem Tamizy. Było tu pięknie, cicho i spokojnie. Nikogo tu nie było, oprócz nas. Puściłam dłoń nastolatka, podchodząc bliżej tafli wody i przyglądając się jej.
- Ślicznie tu - powiedziałam z zachwytem w głosie.
- Lubię tu przychodzić. Nikogo nigdy tu nie ma, mogę w spokoju posiedzieć, pomyśleć. To takie moje miejsce - wyjaśnił. Odwróciłam się w jego stronę i przesłałam delikatny uśmiech.
- Czy to oznacza, że to teraz także moje miejsce? - spytałam nieśmiale.
- Na to wychodzi - zachichotał pod nosem. - Usiądźmy - oznajmił, rozkładając swój płaszcz na trawie.
- Ej, będzie ci zimno - zmarszczyłam czoło. Nie chciałam, żeby przeze mnie się rozchorował.
- Jest mi wręcz gorąco - puścił mi oczko. Wywróciłam oczami i usiadłam na skrawku materiału, a chłopak obok mnie.
- Wiesz, jesteś inny... - zaczęłam cicho.
- Co to znaczy? - dopytywał, przyglądając się mojej twarzy.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami, zerkając w jego oczy. - Tak po prostu
- Ty też jesteś inna. Zainteresowałaś mnie od pierwszego spotkania. Opowiedz coś o sobie - przygryzł dolną wargę, uważnie obserwując moje zachowanie.
- Hmm... A co chciałbyś wiedzieć? - zapytałam, na co nastolatek uniósł kąciki ust ku górze.
- Najlepiej wszystko - uzyskałam.odpowiedź.
- Więc... Mieszkam jakieś dwa kilometry stąd razem z mamą. Miałam wypadek i straciłam pięć lat z życia, ale to już wiesz - zerknęłam na niego przelotnie. Chłopak przytaknął skinieniem głowy. Moją najlepszą przyjaciółką jest Alex. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Pomaga mi zawsze, w każdej, nawet tragicznej sytuacji - zachichotałam, przypominając sobie wydarzenie z dzisiejszego dnia. - W szpitalu było mi bardzo ciężko. Na początku byłam załamana różnymi zdarzeniami... - mówiłam, wpatrując się w ziemię i skubiąc trawę. Czułam na sobie wzrok Harry'ego. - Do tego moja druga przyjaciółka wyjechała, a na dodatek pojawili się dziadkowie, których w całym życiu widziałam może z dwa razy - zaśmiałam się ironicznie, próbując się nie rozpłakać.
- I co dalej?
- Przyjechali prosić o wybaczenie. Nie chciał nawet o tym słuchać, ale mama mnie namówiła, żebym to zrobiła i pogodziła się z nimi.
- Żałujesz? - spytał, lustrując mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami.
- Nie - spojrzałam w głąb jego tęczówek. - Starają się wszystko naprawić - westchnęłam. - Okej... Koniec paplaniny i mnie. Teraz twoja kolej.
- Umm... Nie ma o czym mówić - spuścił głowę w dół, unikając kontaktu wzrokowego.
- Napewno jest - zaśmiałam się. Nastała chwila milczenia, która była trochę niezręczna.
- Mój tata zostawił nas, gdy byłem mały... - zaczął smutnym głosem.
- Przykro mi - wydusiłam z siebie.
- Mam mamę i Gemmę, moją siostrę. Kocham je nad życie i nie wyobrażam sobie, żebym mógł je stracić. Mieszkam tu, w Londynie z czterema przyjaciółmi: Louis'em, Liam'em, Niall'em i Zayn'em. Są dla mnie jak bracia. Umm... To chyba tyle - zawahał się.
Rozmawiałam z Harry'm o jakiś zwykłych rzeczach. Wyglądało to raczej tak, że on opowiadał mi jakieś żarty, a ja wybuchałam niepohamowanym śmiechem, przy okazji komentując jego wypowiedź. Bawiłam się świetnie. Brzuch mnie bolał, ale tylko od śmiechu.
- Chyba zbiera się na deszcz - poinformował mnie, wpatrując się w zachmurzone niebo. Miał rację. Lada chwila, a zacznie lać.
- Zbierajmy się już - poprosiłam. Chłopak wstał i podał mi dłoń, dzięki czemu łatwiej było mi podnieść się do pionu. Zabrał płaszcz i zarzuciła na swoje ciało. Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę powrotną. Spotkanie mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych. Mam nadzieję, że nie jest ono ostatnie.

środa, 5 marca 2014

Rozdział 10

Czytasz=komentujesz
----------------------------------------------
Kolejny dzień nadszedł szybciej niż się spodziewałam. Te jedenaście godzin, które przespałam, minęły jak krótka chwila. Przewróciłam się na prawy bok i otworzyłam powieki. Przetarłam zaspaną twarz dłońmi. Ziewnęłam przeciągle i wygramoliłam się spod kołdry. Postawiłam stopy na podłodze, tym samym siadając na brzegu łóżka. Przeciągnęłam się i wstałam, po chwili podchodząc do okna. Na zewnątrz niebo było zachmurzone i zbierało się na deszcz. Typowa pogoda w Londynie powraca.
Podeszłam do dużej szafy i otworzyłam jej drzwi. Wyjęłam z niej jakieś dresy i T-shirt. Już miałam zmierzać do łazienki, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk wydobywający się z mojego telefonu, który oznaczał przyjście nowej wiadomości SMS. Zawróciłam i wzięłam urządzenie w dłoń, aby odczytać informację.

" Za 20 minut będę u ciebie. Szykuj popcorn! :D"

Nadawcą była Alex. Uniosłam brwi do góry, a po chwili uśmiechnęłam się pod nosem. Szykują się babskie ploteczki.
Jak najszybciej pobiegłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę. Ubrałam ciuchy i zbiegłam na dół.
- Mam nadzieję, że mamy popcorn - wkroczyłam do kuchni, gdzie siedziała mama, wypowiadająca to zdanie. Kobieta uniosła wzrok znad gazety i ze zdziwieniem spojrzała na moją postać.
- Dzień dobry - odparła poważnym tonem. Wywróciłam oczami, bo wiedziałam o co jej chodzi.
- Dzień dobry - rzuciłam i zmaterializowałam się przy blacie kuchennym, usadzając się na nim, po drodze biorąc jabłko. - A więc?
- Powinien być w dolnej szafce po prawej stronie - wyjaśniła upijając łyk kawy z białej filiżanki i powracając do lektury. Sprawdziłam wskazane miejsce i oczywiście rodzicielka nie myliła się. Zeskoczyłam z mojego siedziska, celnie rzuciłam ogryzkiem do kosza i wzięłam kukurydzę. Zawartość opakowania przesypałam do szklanej miski, a ją wstawił do mikrofalówki, ustawiając na trzy minuty.
Po upłyniętym czasie, kuchenka wydała głośny dźwięk, oznaczający zakończenie swojego zadania. Wyjęłam przysmak, a w tej chwili w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ruszyłam w tamtym kierunku z miską, przy okazji wkładając do ust prażoną kukurydzę. W progu nie stał nikt inny niż Alex.
- Hej - przywitała się z szerokim uśmiechem.
- Cześć - rzuciłam i otworzyłam szerzej drzwi. Dziewczyna przekroczyła próg i zaczęła wyjadać popcorn z miski. Przesłałam jej poważne spojrzenie, a po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Chodźmy do mnie - powiedziałam, po czym moje nogi wprawiłam w ruch. Przyjaciółka poszła w moje ślady.
- Dzień dobry - przywitała się z moją mamą, która akurat wychodziła z kuchni.
- Dzień dobry - odparła promiennie.
Już po chwili otwierałam drzwi od mojego pokoju. Wparowałam do niego pierwsza, a zaraz za mną Alex, która trzymała w swoich dłoniach miskę z popcornem, zabraną mi na schodach. Usiadłam na jednym z foteli, a moja przyjaciółka opadła bezwładnie na łóżko, wysypując przy tym kilka ziarenek prażonej kukurydzy i rujnując idealnie ułożoną pościel. Westchnęłam ciężko, ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi.  Przeczesałam palcami moje długie włosy i podjęłam rozmowę.
- Coś ty taka radosna? - zadałam pytanie, widząc uśmiech wymalowany na twarzy szatynki. Ta podniosła się do pozycji siedzącej i skrzyżowała nogi, kładąc dłonie na kolana. Uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd równiutkich zębów. Zrobiłam pytającą minę, wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi z jej strony.
- Poznałam chłopaka - powiedziała piskliwym głosem. Podciągnęłam kolana do brody i zaczęłam przyglądać się jej z zainteresowaniem.
- No opowiadaj! - ponagliłam ją, szczerząc się od ucha do ucha. Dziewczyna poprawiła się na swoim miejscu, odgarniając spływające fale włosów, na plecy. - Więc... Ma na imię Jack - zaczęła podekscytowanym głosem.. Kiwałam twierdząco głową z wielkim zainteresowaniem. - Ma 18 lat i jest mega przystojny - zapiszczałyśmy w tym samym momencie z podekscytowania.
- Jak go poznałaś? - wypytywała.
- Jest nowy w szkole tańca.
- Wow! - zaakcentowałam to słowo podziwu, poruszając śmiesznie brwiami.
- Wymieniliśmy się numerami - Hmm... To dokładnie tak jak ja z Harry'm. Właśnie! Spojrzałam na ekran telefonu, czy aby chłopak nie próbował się ze mną skontaktować. Nic. - Zaprosił mnie na kawę - z rozmyśleń wyrwał mnie piszczący głos Alex.
- Kiedy się spotykacie?
- Jutro po szkole.
- Czyli nie spotkamy się jutro - posmutniałam, co zauważyła nastolatka. Opuściła kąciki ust, robiąc smutną minkę.
- A tam! - machnęłam ręką. - My możemy spotykać się w każdej chwili, a randka z przystojniakiem nie zdarza się zbyt często - uśmiechnęłam się ciepło, dodając jej otuchy.
- Jesteś kochana - "zaświergotała" panna Brown i powróciła do paplaniny o Jack'u.
Słuchałam jej opowieści o chłopaku, przytulając do klatki piersiowej misia, którego dostałam od Harry'ego. Wspomnienie naszych spotkań powróciło. Mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech. Coraz częściej myślę o tym chłopaku i wtedy zawsze poprawia mi się humor i czuję przyjemne ciepło, rozchodzące się wewnątrz mojego ciała. Nie wiem, czemu tak jest, ale nie przeszkadza mi to. A swoją drogą, ciekawe czy chłopak rzeczywiście do mnie zadzwoni. Obiecał to i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Bardzo chciałabym znowu usłyszeć jego zachrypnięty głos , a jeszcze bardziej zobaczyć uśmiech z oszałamiającymi dołeczkami w policzkach i cudowne szmaragdowe oczy z małymi świecącymi iskierkami. STOP!
- Czy ty mnie słuchasz? - usłyszałam zirytowany głos przyjaciółki. Uniosłam wzrok na jej postać i odetchnęłam.
- Tak - zapewniałam.
- Nie wydaje mi się - prychnęła. - Przytulasz tego pluszaka i patrzysz gdzieś w podłogę z głupim uśmieszkiem na twarzy - zrobiłam pytającą minę. Serio to tak wygląda?
- Przepraszam, zamyśliłam się - wymruczałam pod nosem. - Więc o czym mówiłaś? - zapytałam widocznie ożywiona, uśmiechając się sztucznie do Alex.
- Nie ważne - pokręciła przecząco głową i machnęła ręką, okazując zirytowanie.
Około południa panna Brown pożegnała się ze mną i popędziła do domu. Oczywiście wcześniej życzyłam jej powodzenia na randce i dałam  jej "kopa na szczęście". Zamknęłam za nią drzwi i z zadowoleniem poczłapałam do kuchni, gdzie aktualnie przebywała mama.
- Dzwonili z twojej szkoły. To znaczy byłej szkoły - poinformowała mnie, mieszając coś w garnku.
- I co mówili? - zadałam pytanie, jednocześnie podchodząc do lodówki i wyciągając z niej wodę mineralną. Upiłam łyk i oparłam się plecami o blat.
- Masz iść tam jutro - oznajmiła, zerkając na mnie przelotnie. - Dyrektorka przekaże ci informacje na temat zaliczenia całego materiału.
- O której to spotkanie? - dopytywałam, obracając w dłoniach plastikową butelkę, która była bardzo zimna.
- O 10:00 w jej gabinecie - odparła. Skinęłam głową w potwierdzeniu, że wszystko zrozumiałam i odłożyłam wodę na swoje miejsce.
- Allie... - zaczęła. Przerwała wykonywaną przez siebie czynność i odwróciła się w moją stronę. - Masz jakieś plany na przyszłość? Wiesz, studia czy coś...
- Hmm... Wiesz mamo, najpierw chcę zaliczyć ten materiał - powiedziałam, na co ta kiwała twierdząco głową. - W wakacje chcę sobie odpocząć, a po nich zacząć jakieś studia. - opowiedziałam wszystko po kolei. Na razie tak widzę moją przyszłość. A co dalej? Nie wiem.
- Wiesz już, co chcesz konkretnie robić w życiu? - zadała następne pytanie. Westchnęłam ciężko. Kompletnie nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć.
- Mamo, nie mam pojęcia - powiedziałam szczerze. - Myślałam o tym, ale nie wiem. Jestem jeszcze tym wszystkim przytłoczona. Muszę najpierw zaliczyć ten materiał, a w wakacje będę myślała co dalej. -Jesteś mądrą dziewczyną - mama podeszła do mnie i przytuliła. Wtuliłam się w jej ciepłe ciało. Cieszę się, że ją mam. Jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kocham ją całym moim sercem.
----------------------------------------------
Hello! :)
No to mamy 10! Na razie jest nudno, ale już w następnym rozdziale spotkanie Hallie! :D Kto się cieszy? ;)
Czytajcie, komentujcie. Następny rozdział już niedługo.
Do napisania xxx :)